| 
 
  
 
 | 
   Joanna Moskowicz: wzrusza mnie klasyka operowa Joanna Moskowicz, laureatka licznych konkursów muzycznych, stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Richard-Wagner Stipendienstiftung w Bayreuth wystąpiła z Orkiestrą Symfoniczną im. Karola Namysłowskiego w koncercie walentynkowym w Zamościu (13.02.).
  - Jakie było pierwsze pani uczucie kiedy dowiedziała się pani o przyznaniu jej nagrody specjalnej, ufundowanej przez naszą Orkiestrę Symfoniczną dla najlepszego sopranu koloraturowego oraz najlepszej polskiej śpiewaczki (2013)?
  Joanna Moskowicz: -Pierwsze uczucie to było uczucie szczęścia dlatego, że konkurs  Stanisława Moniuszkowski w Warszawie jest konkursem bardzo prestiżowym. Wielu wokalistów marzy o tym, aby otrzymać nagrodę na tym konkursie. Ja miałam to szczęście i zostałam laureatką nagrody Orkiestry Symfonicznej im. Karola Namysłowskiego w Zamościu.
  
  - Proszę powiedzieć, jaką drogę trzeba przejść aby uzyskać taką perfekcję w śpiewaniu, jaką pani zaprezentowała w koncercie walentynkowym z "Namysłowiakami"?
  Joanna Moskowicz: - Ta perfekcja nie zawsze jest perfekcją, bo jest ta chwila, moment i coś może pójść nie tak i trzeba bardzo szybko reagować. 
  - Umiejętność szybkiego reagowania na scenie to dowód na profesjonalizm sceniczny. A jak się zaczęła pani kariera jako sopranistki?
  Joanna Moskowicz: -Byłam pianistką, ale po skończeniu szkoły muzycznej I stopnia zdecydowałam, że to nie jest ta droga, którą chciałam pójść w życiu. Po dwóch latach zaczęło mi brakować muzyki i przez zupełny przypadek trafiłam do szkoły muzycznej na wydział wokalny i okazało się, że to jest moje przeznaczenie.    
  - To genetyczne przeznaczenie?
  Joanna Moskowicz: -Absolutnie nie. Rodzice nie są muzycznie uzdolnieni. Tym większe dla mnie szczęście, że ten talent objawił we mnie.  
  - Jak dużo trzeba było pracować, ćwiczyć, dobierać repertuar aby uzyskać tytuł najlepszej polskiej śpiewaczki za 2013 r.? Pani kariera bardzo ładnie się rozwija. 
  Joanna Moskowicz: - To są lata pracy. Może nie wyglądam, ale od siedem lat, po zakończonych studiach, pracuję w Operze Wrocławskiej. To jest około szesnastu lat nauki i ćwiczenia głosu. Praca w Operze to także ciągłe doskonalenie i ćwiczenie głosu. Rozwojowi i nauce w tej dziedzinie nie ma końca. 
  - Proszę opowiedzieć o swoich mistrzach, profesorach, u których pani pobierała naukę?
  Joanna Moskowicz: - Mam ten zaszczyt być absolwentką wspaniałego sopranu prof. Delfiny Ambroziak w Łodzi. Warsztat wokalny, który mogę zaprezentować na scenie, to jest zasługa pani profesor. Widziałam się z panią prof. Ambroziak trzy dni temu i pani profesor z satysfakcją liczyła moje zrobione już partie operowe, i mówiła: - Zobaczymy kiedy dobijesz do mojej ponad czterdziestki partii operowych. Na razie jestem w połowie drogi, bo mam dwadzieścia dwie solowe partie z oper.
  - Rozumiem, że repertuar na koncert walentynkowy dobieraliście Państwo wspólnie - pani i dyrygent Tadeusz Wicherek?
  Joanna Moskowicz: - Tak, wspólnie z dyrektorem. Wybraliśmy taki, żeby przemycić troszkę mojej ulubionej opery, ale także aby było trochę operetki, musicalu, tak, aby każdy słuchacz znalazł to, co najbardziej lubi w muzyce wokalno-instrumentalnej. 
  - A co pani najbardziej lubi w tej muzyce wokalnej?
   Joanna Moskowicz: - Ja najbardziej lubię te poważne opery jak: "Cyganeria", "Opowieści Hoffmana", które nie do końca są poważne. Lubię klasykę. Jeśli inscenizacja jest klasyczna, to ona jest nieśmiertelna. Inscenizacje w operze "chodzą" czasami po dwadzieścia lat. W Metropolitan Opera to nie wiadomo ile. Na każdym spektaklu ludzie płaczą. Ja podczas dwudziestego występu w "Cyganerii" też się wzruszam. Klasyka wzrusza mnie najbardziej.    
  - To kiedy posłuchamy pani w Metropolitan Opera?
  Joanna Moskowicz: -O to trzeba się pomodlić do Najwyższego. Trzeba mocno trzymać kciuki i wierzyć, że się uda. To jest marzenie. Telefony odbieram z nadzieją, że to będzie właśnie ten telefon.
  - Ma pani za sobą występy poza granicą kraju.
  Joanna Moskowicz: -Tak, występowałam w  Norwegii, Niemczech, także mam pewne doświadczenie. Powiem szczerze, że Metropolitan Opera byłaby marzeniem, ale jest bardzo dużo pięknych teatrów ze wspaniałą akustyką i salami we Włoszech. Byłam na spektaklu w Teatrze La Fenice w Wenecji (kolebka opery, jedna z najlepszych scen operowych na świecie - przyp. autora), zwiedzałam go i byłam urzeczona. Widać historię, w każdej sali - przepiękne balkony, przepiękne zdobienia. To trzeba godzinami oglądać, a co dopiero słuchać przedstawienia w tym teatrze. Więc nie tylko Metropolitan, ale i klasyka teatru we Włoszech robi wrażenie.       
  - W takim razie życzę pani występu w Teatrze La Fenice. 
  Joanna Moskowicz: - Dziękuję pięknie. 
  - Dziękuję pani i dyrygentowi Tadeuszowi Wicherkowi za muzyczny prezent walentynkowy. Cieszę się, że mogliśmy posłuchać pani występu.
  Joanna Moskowicz: - Ja również się cieszę, że mogłam otrzymać prezent w postaci występu z Orkiestrą Symfoniczną w Zamościu, ponieważ jutro mam urodziny. 
  
* * * 
  
Joanna Moskowicz - sopran - absolwentka Akademii Muzycznej w Łodzi w klasie prof. Delfiny Ambroziak- dyplom z wyróżnieniem oraz studiów podyplomowych Akademii Muzycznej we Wrocławiu w klasie prof. Ewy Czermak. 
W kwietniu 2007r, będąc na czwartym roku studiów, debiutowała na scenie Teatru Wielkiego w Łodzi rolą Rozyny w premierowym przedstawieniu "Cyrulika Sewilskiego" G. Rossiniego. Za to przedstawienie otrzymała Złotą Maskę kategorii "Najlepszy debiut sezonu". 
Współpracuje z Operą Krakowską, Teatrem Wielkim w Poznaniu, Operą Narodową w Warszawie, Teatrem Wielkim w Łodzi, Operą Nova w Bydgoszczy, Operą i Filharmonią Podlaską, Operą na Zamku w Szczecinie śpiewając głównie partię Królowej Nocy, lecz także Rozyny w "Cyruliku Sewilskim" G. Rossiniego, Adeli w "Zemście Nietoperza", Arseny w "Baronie Cygańskim" J. Straussa czy Ofelii w "Hamlecie" A. Thomas. 
autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2015-02-19 przeczytano: 15049 razy.  
  
  
  
 
  Zobacz podobne:                   
  
  Warto przeczytać:  
     
 
  
  
 
  
 | 
 | 
 
  
 | 
 
  
 
 |