www.zamosconline.pl - Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu
Zamość i Roztocze - redakcja Zamość i Roztocze - formularz kontaktowy Zamość i Roztocze - linkownia stron Zamość i Roztocze - komentarze internautów Zamość i Roztocze - reklama Zamość i Roztocze - galeria foto
Redakcja Kontakt Polecamy Komentarze Reklama Fotogaleria
Witaj w piątek, 19 kwietnia 2024, w 110 dniu roku. Pamiętaj o życzeniach dla: Adolfa, Tymona, Pafnucego.
Kwietniowe przysłowia: Jak na święty Wojciech rosa, to siej dużo prosa. [...]

Turystyka: Noclegi, Jedzenie, Kluby i dyskoteki, Komunikacja, Biura podróży Rozrywka: Częst. radiowe, Program TV, Kina, Tapety, e-Kartki, Puzle, Forum Służba zdrowia: Apteki, Przychodnie, Stomatologia Pozostałe: Kościoły, Bankomaty, Samorządy, Szkoły, Alfabet Twórców Zamojskich

www.zamosconline.pl Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu


\Home > W naszym mieście


- - - - POLECAMY - - - -




Alfabet Pawła Dudzińskiego, cz. I

W Alei Sław w Zamościu, w której został upamiętniony tablicą pamiątkową (3.07.), nie ukrywał wzruszenia. W końcu nie dla każdego piszą panegiryki na jego cześć. Podczas wieczornego występu, Paweł Dudziński, zaprezentował się w tańcu botoh jako smutny Pierrot. Teraz mówi o życiu i sztuce - bez cenzury.

Dzieciństwo

Paweł Dudziński: -Pamiętam psy myśliwskie, zapach prochu. Mój ojciec polował od 16 roku życia. W maleńkiej wiosce, Potoczku koło Adamowa, mój tatuś sobie urzędował. Mieszkał tam hrabia Łoś. Mój dziadek ze strony ojca był nauczycielem w tej wiejskiej szkole. Nazywał się Franciszek Duda-Dudziński. Była zima. Hrabiemu Łosiowi zginął portfel z dużą ilością gotówki. Mój ojciec znalazł ten portfel. Hrabia Łoś pyta: -Co chcesz? -Dubeltówkę - odpowiedział mój ojciec i od tego zaczęła się jego przygoda z myślistwem, w której ja też później uczestniczyłem. Moje dzieciństwo to myślistwo, harcerstwo, kontakt z naturą, samotne wyprawy do lasu żeby przeżyć w nim jak Indianin. Fascynacja Indianami, poczuciem honoru, godnością, uczciwością. Potem był sport. W wieku 14 lat zdobyłem wszystko, co można było zdobyć. Musiano mi podrobić legitymację bo byłem za młody na "młodzika" - miałem 12 czy 14 lat.

-Za...łem mamie z portmonetki 100 zł. Chciałaś dzieciństwo to masz. I oczywiście dostałem wp...dol. Lańsko. Ojciec pyta: -Po co to ukradłeś? -Chciałem sobie kupić łuk. Nazajutrz wracam ze szkoły. Na stole leży łuk i trzy strzały. Ojciec mówi: -Nie jesz obiadu, póki nie wstrzelisz kolejno trzech dziesiątek. Za miesiąc są zawody łucznicze, musisz się do tego przygotować. Oczywiście całe przedramię lewej ręki miałem siwe od uderzeń cięciwy, bo przecież mnie, jako małemu chłopcu rączka się wyginała, nie potrafiłem jeszcze trzymać łuku. No i wygrałem: międzyszkolne, powiatowe i lubelskie zawody. W Lublinie byłem pierwszy, pojechałem na zawody ogólnopolskie i byłem siedemnasty.

Pamiętam, że te 3 strzały kupione przez ojca w sklepie sportowym były wykonane ręcznie. Były wystrugane z sosny i wygładzone papierem ściernym. Były ciężkie, strzały miały indycze pióra niczym indiańskie strzały i każda latała inaczej, bo miała inny środek ciężkości, inaczej też działały piórka. Poznaczyłem te strzały: ta obniża, ta zbacza w lewo. W ten sposób strzelałem. Pojechałem na zawody. Facet przychodzi z walizeczką, otwiera ją, wyjmuje dwie części, robi "klik" i ma łuk stalowy, a strzały aluminiowe. Tak wyglądało moje dzieciństwo. Zapach prochu, kontakt z naturą, strzelanie też z broni myśliwskiej i tenis. Tak. Oczywiście, namiętnie graliśmy ze staruszkiem i Onyszkiewiczami w tenisa.

Rodzice

Paweł Dudziński: -Moja mama była pianistką. Uczyła w szkole muzycznej. A... i mój kontakt z muzyką. Permanentny, od dziecka, kontakt z muzyką. Ojciec śpiewał, mama grała. Mój ojciec był plastykiem. Prowadził w Zamościu z Ukleją pracownię plastyczną. Robili wystawy sklepowe i plakaty na różne uroczystości.

Ja urodziłem się w Lublinie, w czasie wyzwolenia Lublina, bombardowanie, itd., a mieszkałem np. w Poznaniu. Ojciec jako oficer Wojska Polskiego dostał tam mieszkanie. Byłem tam do lat 4 lub 5roku życia. Niedawno tam byłem, nie w mieszkaniu, bo mój wygląd - długie włosy, broda na pewno by zniechęcił obecnych użytkowników tego mieszkania, nie wprosiłem się żeby zobaczyć. Mam takie "bliki" z przeszłości: pamiętam ustawienie mebli, atmosferę zabaw, bardzo sympatyczne chwile z rodzicami. Nas wtedy była dwójka, ja i młodszy Witek. Ponieważ ojciec uczył się w szkole lotnictwa, to zrobił samolot z kory topoli. Tu Paweł podaje szczegółowy opis budowy samolotu.

Ojciec polował z Plenkiewiczem. Razem byliśmy na polowaniu na króliki. Dobrze, że te króliki nie wyszły z norek, bo wróciliśmy cali i zdrowi. Króliki też. Pamiętam też wyprawę na Śnieżkę, z mamą i Piotrem. Nie wiem kim był - przyjacielem domu? Ciemno, czeluść tego schroniska, zero ludzi i odznaki, które można było przybić na swoją laskę. Piotr grał na fisharmonii, mama śpiewała...

Podstawówka

Paweł Dudziński: -Nagle pojawiam się w Zamościu, bo moja babcia zapisała mnie o rok wcześniej do Szkoły Podstawowej Nr 1. Ja oczywiście mentalnie niezbyt byłem przygotowany. Wstawałem sobie kiedy chciałem, wychodziłem sobie kiedy chciałem. Ale pamiętam - pięknie pisałem. Umiałem już czytać, bo dziadek czytał mi Marka Twaina "Przygody Tomka Sawyera". Nie pamiętam jak się nauczyłem czytać. Już miałem taki moment w Poznaniu, kiedy przeczytałem napis "kasa". Od tego momentu zaczyna się moja katorga w szkółkach różnego kalibru. Nauczyciele mówili do rodziców: - Niech pani zabierze to dziecko ze szkoły. Jak już mówiłem, bardzo ładnie pisałem. Pamiętam jak napisałem na tablicy równo, inni jakoś skrobali. Siadłem w ławce, patrzę i się zdziwiłem.

-Później była Szkoła Podstawowa Nr 7, "ćwiczeniówka". I wtedy ujawnił się mój talent plastyczny. Zarabiałem na gumę do żucia i cukierki, bo rysowałem wszystkim kolegom. Pamiętam jak już byłem na studiach, na ASP w Krakowie, to babcia pokazała mi moją wycinankę, którą wykonałem ponoć jak miałem trzy i pół roku: furmanka, na niej siedzi woźnica i trzyma bat, a koń ma uszy. -To ja zrobiłem? -Tak, ty to zrobiłeś - odpowiedziała babcia. Średnia szkoła to było I Liceum Ogólnokształcące. W "ogólniaku" rzucony zostałem na tę "głęboką wodę" teatralną przez pedagogów, panią polonistkę. Zacząłem brać udział w różnego rodzaju prezentacjach quasi teatralnych, recytowałem poezję, prozę, brałem udział w konkursach recytacji i w konkursach plastycznych. Pamiętam, była wojna w Korei. Namalowałem ruiny domów i jedną twarz krzyczącą, o skośnych oczach, która trzyma dziecko.

Studia

W liceum byłem w klasie "łacińskiej", ponieważ marzeniem mojej mamy było abym został chirurgiem, czy kimś takim. Później miałem zostać stomatologiem, ewentualnie architektem. Mój ojciec, który był uzdolniony plastycznie, chciał żebym zdawał do Liceum Plastycznego w Zamościu. Na owe czasy - Liceum było siedliskiem zła, rozwiązłości seksualnej, itd., ponieważ dziewczęta chodziły modnie ubrane. Same szyły sobie te cichy. Był film "Kolorowe pończochy", w którym grały właśnie dziewczęta z Liceum Plastycznego w Zamościu.

Ponieważ cisnęło wojsko, to moim zamiarem było zdać na Politechnikę Wrocławską lub Krakowską. Skończyło to się tym, że nie dostałem się ani tu, ani tam. Pamiętam to podwórko, gdzie jest ta restauracja. Tam mieszkał mój serdeczny przyjaciel Leszek Łojewski i Marian Chudy. Marian Chudy uczył mnie troszeczkę rysunku i malarstwa. Mówię do niego, że nie dostałem się dwa razy na politechnikę. A on: -Jeśli ty idziesz w tym kierunku, to u nas na ASP w Krakowie jest wydział architektury wnętrz. To może tam zdawaj. Mamusia się zgodziła, rodzina się zgodziła ponieważ prawie otrzymałem bilet do wojska. To był ostatni moment, jeśli nie zdam - to idę w "komandosy".

Przed egzaminem wysyła się w teczce swoje prace, jakieś gremium przegląda te prace i kwalifikują czy facet może zdawać, czy nie. Ja się zakwalifikowałem. Chodziłem jeszcze na kółko plastyczne w szkole nr 1. Prowadził je Stanisław Popek. Teraz jest ważną personą w Lublinie. Otrzymuję zawiadomienie z uczelni: - Proszę przywieźć farby i płótno. Pojechałem na egzamin. Pierwsze dni to był rysunek. I temat - akt. Spóźniłem się i wszyscy pozajmowali lepsze miejsca. Miałem akt siedzący na wprost mnie, czyli skrót ud, co było strasznie trudno namalować. Nasmarowałem te uda i górę, była już lżejsza. Boguś Bodes był wtedy na III roku studiów, na malarstwie na ASP w Krakowie. Zajrzał do mnie i pomachał z drzwi: dobrze, dobrze.

Trzeci dzień to było malarstwo. Wszyscy wyciągają blejtramy, a ja mam płótno. Miałem jeszcze blok rysunkowy i martwą naturę raz namalowałem, drugi raz namalowałem i wychodzę na przerwę. Ciocia, moja matka chrzestna, która przyjechała razem ze mną, nadzorowała rezultaty moich egzaminów. Na 20 minut przed końcem egzaminu wysuwa się przez szparę w drzwiach ręka mojej ciotki z blejtramem, z namalowanym obrazkiem. Ja się na to rzuciłem. Nie miałem palety, farbę rozrabiałem na dłoni. W końcu malowałem rękoma, dłonią, żeby zdążyć na czas. W pewnym momencie zapadła cisza, przede mną nikogo nie ma, wszyscy stoją z tyłu i gapią się jak ja maluję. Zdałem. Drugi mój kupel Fredek Hałasa, który był już wtedy na uczelni, na architekturze wnętrz - mówi: -Paweł, ty tańczyłeś. Jest wyjazd do Grecji...

Taniec

Dzieciństwo to jeszcze taniec. Tańczyłem od takiego gówniarza, robiłem performensy będąc w kościele garnizonowym w Poznaniu. Pod chórem miałem stałą grupkę fanów, dla których stale robiłem performensy. Nie wiem co to było, ale matka stała czerwona ze wstydu, chowając się za jakiś filar. I w podstawówce też tańczyłem, w zespole Państwowego Domu Harcerza na ul. Kołłątaja, który prowadziła pani Wiktorowiczowa. Nie mieliśmy prawdziwych butów tylko uszyte z brezentu, które się ciągle zsuwały. Taniec polegał na szuraniu tymi butami żeby nie spadały i ciągłym ich poprawianiu. Ponoć miałem wadę serca i moja mamusia, która grała na pianinie do tych hołubców, mówiła: -Pawełku, nie można ci tańczyć oberka. Masz wrodzoną wadę serca. Ja strasznie chciałem tańczyć oberka. Od zawsze byłem predystynowany do tego, aby wykonywać sztukę zawodową.

Poszedłem na audycje do choreografa i on mnie przyjął do zespołu. Zespół był na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. To jest najstarszy zespół studencki. Nadal działa. Utrzymujemy kontakty. Wyjazd do Grecji to był pierwszy wyjazd na Zachód tego zespołu. Zaczęła się moja przygoda z tańcem na wyższym poziomie. Uczono nas baletu klasycznego. Potem był wyjazd na Węgry, do Francji, a ja zostałem solistą tego zespołu.

"Śląsk"

Studia niezbyt mnie interesowały, bo tam było mało sztuki. To było połączenie architektury - "polibudy" z akademią sztuk pięknych. Postanawiam wziąć urlop dziekański. Wtedy otrzymałem wieść, że Zespół Pieśni i Tańca "Śląsk" robi nowy program oparty na folklorze góralskim. Strasznie mi zaimponował Włodek Trebunia Tutka (artysta-malarz i muzyk - instrumentalista z Poronina), który grał sobie na skrzypeczkach, nocą, w akademiku. Mówię: Włodek, możesz mnie nauczyć tańczyć? A on: - Co ty? Przecież ty ceper jesteś, a nie góral. To po co ja mam cię uczyć? Odpowiedziałem, że mnie to bardzo interesuje i fascynuje. I on mnie nauczył tańca góralskiego.

Ja zrobiłem sobie test na moje umiejętności góralskie. Poszedłem na egzamin do zespołu góralskiego. Zdałem. Pytają mnie, z jakiej wsi jestem. A ja mówię z Zamościa. - To niemożliwe, żaden ceper nie zatańczy tak jak góral. Ale, jesteś przyjęty do zespołu. A ja mówię: -Chciałem się sprawdzić. I wtedy otrzymałem sygnał, że Zespół Pieśni i Tańca "Śląsk" poszukuje górali - tancerzy. Poszedłem i przyjęła mnie choreograf - pani Kamińska. -Pokaż co potrafisz - mówi i odwinęła róg dywanu w gabinecie. "To jest krzesany na Brzozowiecką, to jest krzesany po dylu, to jest krzesany po dwa, po trzy, po ćtyry. Ja to wszystko wiedziałem - do jakiej melodii jaka figura taneczna. Ona na to: -Jesteś przyjęty. Wyobraź sobie, że ja uczyłem tańca góralskiego zespół baletu męskiego. Tam po prostu - urodziłem się po raz drugi. Te studia zaczęły mnie tak dusić, masa zaliczeń, które mnie niezbyt fascynowały, za mało godzin rzeźby, rysunku. Zawsze byłem dziwnym indywiduum, które skupiało wokół siebie ludzi, jednocześnie jako indywiduum przekraczałem jakieś bariery, zawsze byłem troszeczkę w przodzie.

Bożena

Urzekł mnie jej głos. Urzeka mnie ludzkie ciało, mechanika tego ciała, głos również. Szybka regeneracja ciała. To jest coś nieprawdopodobnie pięknego. Twór biologiczny niemal cybernetyczny. Ona miała głos, który urzekł również Stanisława Hadynę. Dudzińska pokonała dwa tysiące dziewczyn, które startowały do chóru i została solistką Zespołu "Śląsk". Kilka cytatów poleciało z jej solówek. Ona do tej pory ma nieprawdopodobny głos, który jest bardzo rzadki w przyrodzie, bo jest to kontralt, ale ona przekracza skale kontraltu wchodząc na skalę barytonu, czyli głosu męskiego. Opowiadała mi, że jest skażona od pokoleń teatrem klasycznym. Dziadkowie to Opera Lwowska i teatr we Lwowie, mama - teatr w Zabrzu. Ona cały czas będąc u dziadków w Strzelinie uczyła się ról, recytowała klasyków i uczyła się na pianinie u swojej babci. Miała duży potencjał w starcie do zespołu, a poza tym głos, który jest dany z góry, przy narodzinach. Hadyna był fascynatem głosu ludzkiego, jego pierwotnej siły, jego czystości "białego" głosu, czyli głosu nie ustawionego, takiego głosu góralskiego. Kiedy była na przesłuchaniu u Hadyny - on grał na fortepianie coraz niżej, coraz niżej, a ona śpiewała do jego gry, aż "zjechała do piwnicy". Miała wtedy 18 lat. Tam ją poznałem. Urlop dziekański mi się kończył, a "czerwoni" wyrzucają Hadynę z Zespołu "Śląsk". Kamińska mówi, że mogę studiować na ASP i tańczyć. Ale to są studia dzienne i nie mogę robić tego jednocześnie. Wróciłem na studia i na koncert musiałem dojeżdżać, np. nad morze, na miesiąc bo nie mieli solisty do nowego programu na moje miejsce. Były filmy reklamujące ten nowy program.

W końcu dziekan mówi do mnie: -Pan się zdecyduje. Albo pan tańczy albo studiuje. Wtedy zdecydowałem przenieść się do Wrocławia. Byliśmy już z Bożeną po ślubie. Trzeba się zająć tworzeniem rodziny. Nie chciałem iść na architekturę wnętrz, na malarstwo miałem za mało prac, więc wylądowałem na rzeźbie. Są zajęcia, i trzeba rzeźbić akt. Jestem wściekły jak cholera. Idę do skrzyni biorę glinę i chlap na ten stelaż. Idę po następne garście i znowu - chlap. A na to prof. Borys Michałowski: - Ja 15 lat czekałem na takiego studenta. Ciągnie mnie do gabinetu toku studiów i mówi: -Dajcie mu stypendium artystyczne. Był tam też Oskar Hansen, architekt i rzeźbiarz. Nauczył myśleć. Tępił gnuśność w rozumowaniu, jak robił korektę, to niszczył pracę. Ja z nimi zacząłem walczyć. Jako jedyny z roku miałem też piątkę z rysunku u Konrada Jarockiego, co się nie podobało rówieśnikom. Mówił o mojej pracy: -Tak powinien wyglądać rysunek rzeźbiarza. To też nie podobało się mojemu dziekanowi. Kiedyś oglądali moje prace - bez mojej wiedzy i Hansen powiedział: -Temu człowiekowi trzeba dać dyplom, on już jest ukształtowany. Niech sobie idzie z tej szkoły. A dziekan na to: -Ja tego człowieka skrzywdziłem. Dał mi czwórkę z projektowania rzeźbiarskiego.

Rozmowa z Pawłem Dudzińskim odbyła się 4 lipca 2015 r. w Zamościu.

przeczytaj też: Alfabet Pawła Dudzińskiego, cz. II


autor / źródło: Teresa Madej
dodano: 2015-08-25 przeczytano: 14599 razy.



Zobacz podobne:
     Wystawa "15 lat Alei Sław" na Grodzkiej / 2023-07-03
     Aleja Sław 2023: Widowisko "Pejzaże z Panem Kulikiem" / 2023-06-28
     Aleja Sław: Adam Wiesław Kulik uhonorowany / 2023-06-25
     Zaproszenie do Alei Sław A. D. 2023 / 2023-06-13
     Scenariusz wydarzenia kulturalno-promocyjnego "XVI edycja Alei Sław" w Zamościu / 2023-06-02
     Poeta, pisarz, filmowiec w Alei Sław / 2023-06-02
     Zaproszenie do Alei Sław A.D. 2022 / 2022-05-26
     XV edycja Alei Sław uhonoruje Rodzinę Zamoyskich / 2022-05-15
     Kompozytor i dyrygent Zbigniew Małkowicz w Alei Sław'2021 / 2021-07-05
     Maria Sarnik-Konieczna w zamojskiej Alei Sław / 2020-08-16
     Zaproszenie do Alei Sław A.D. 2020 / 2020-08-03
     XIII edycja "Alei Sław" w Zamościu / 2020-06-27
     Hubertus 2019 z piosenkami Marka Grechuty / 2019-10-12
     Urszula Kozioł zostanie uhonorowana w Alei Sław / 2019-01-02
     Fortalicje z okazji 35. lat Teatru Performer / 2018-11-02
     35. lat Teatru Performer - rozmowa z Pawłem i Bożeną Dudzińskimi / 2018-11-02
     Zaproszenie na odsłonięcia tablicy pamiątkowej zespołu VOX w Alei Sław / 2018-05-27
     XI edycja Alei Sław z zespołem Vox / 2018-04-06
     Tadeusz Wicherek w Alei Sław 2017 / 2017-05-26
     Rynek w rytmie lata z Kajetanem Dudzińskim / 2016-08-04

Warto przeczytać:









- - - - POLECAMY - - - -




Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu - Twoje źródło informacji

Wykorzystanie materiałów (tekstów, zdjęć) zamieszczonych na stronach www.zamosconline.pl wymaga zgody redakcji portalu!

Domeny na sprzedaż: krasnobrod.net, wdzydze.net, borsk.net, kredki.com, ciuchland.pl, bobasy.net, naRoztocze.pl, dzieraznia.pl
Projektowanie stron internetowych, kontakt: www.vdm.pl, tel. 604 54 80 50, biuro@vdm.pl
Startuj z nami   Dodaj do ulubionych
Copyright © 2006 by Zamość onLine All rights reserved.        Polityka prywatności i RODO Val de Mar Systemy Komputerowe --> strony internetowe, hosting, programowanie, bazy danych, edukacja, internet