www.zamosconline.pl - Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu
Zamość i Roztocze - redakcja Zamość i Roztocze - formularz kontaktowy Zamość i Roztocze - linkownia stron Zamość i Roztocze - komentarze internautów Zamość i Roztocze - reklama Zamość i Roztocze - galeria foto
Redakcja Kontakt Polecamy Komentarze Reklama Fotogaleria
Witaj w sobotę, 27 kwietnia 2024, w 118 dniu roku. Pamiętaj o życzeniach dla: Zyty, Teofila, Żywisława, Anastazego.
Kwietniowe przysłowia: Kwiecień gdy deszczem plecie, maj ustroi w kwiecie. [...]

Turystyka: Noclegi, Jedzenie, Kluby i dyskoteki, Komunikacja, Biura podróży Rozrywka: Częst. radiowe, Program TV, Kina, Tapety, e-Kartki, Puzle, Forum Służba zdrowia: Apteki, Przychodnie, Stomatologia Pozostałe: Kościoły, Bankomaty, Samorządy, Szkoły, Alfabet Twórców Zamojskich

www.zamosconline.pl Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu


\Home > Kultura


- - - - POLECAMY - - - -




Ocalić od zapomnienia. Bitwa pod Komarowem cz.1

Jeżeli uchem przypadniemy do polskiej ziemi, zewsząd dojdzie nas tętent kopyt końskich, a ziemia cała, jak Polska długa i szeroka, dudnić będzie pod tupotem ustawicznych szarż. Jeżeli wytężymy słuch, dojdzie nas z oddali groźny poszum skrzydeł husarii, przed którym przeciwnik drętwiał ze strachu. Jeżeli wytężymy wzrok, to ujrzymy wesoło furkoczące na wietrze proporczyki ułańskie, mieniące się w słońcu wszystkimi barwami tęczy.1

Gdy po długich latach niewoli(?) powróciła do życia polska kawaleria, od razu podjęła tradycje swych wielkich przodków i odziedziczywszy po nich smak ryzyka i pogardę niebezpieczeństwa, śmiało ruszyła do boju nie licząc się ani z przewagą wroga, ani jakimikolwiek brakami materiałowymi. Walka była nierówna, pełna klęsk, ale i czynów wielkich, aż w końcu zwycięska.2

Polskie tradycje kawaleryjskie sięgają początków państwa polskiego i związane są nierozerwalnie z prowadzonymi przez nasz kraj wojnami o niepodległość. Koń wiązał się bardzo ściśle z pojęciem narodowego wojska. Do czasów najnowszych Polska miała dużą liczbę kawalerii, a zasady polskiej taktyki walki, przystosowanej do specyficznych warunków, przyniosły wiele sukcesów militarnych.(...)

Dopełnieniem zwycięstwa pod Warszawą była stoczona 31 sierpnia 1920 r. bitwa pod Komarowem, w której po stronie polskiej wzięła udział 1 Dywizja Jazdy, która od 24 sierpnia 1920 r. wchodziła w skład Grupy Pościgowej gen. Stanisława Hallera. 29 sierpnia zaczęła właściwy marsz na Komarów - do bitwy, przez Waręż i Tyszowce. W jej skład wchodziła również 13 Dywizja Piechoty, która maszerowała przez Łaszczów, Wożuczyn, Siemierz i Wólkę Łabuńską. 1 Dywizją Jazdy dowodził płk. Juliusz Rómmel

Szefem sztabu był rotmistrz Aleksander Pragłowski. Dywizja składała się z:

6. Brygady Kawalerii (dowódca płk Konstanty Plisowski, szef sztabu por. Janusz Iliński), w której skład weszły: 1. Pułk Ułanów Krechowieckich pod dowództwem płk Sergiusza Zahorskiego, 12. Pułk Ułanów Podolskich pod dowództwem rtm. Tadeusza Komorowskiego i 14. Pułk Ułanów Jazłowieckich pod dowództwem kpt. art. Michała Beliny - Prażmowskiego;

7. Brygady Kawalerii (dowódca płk Henryk Brzezowski, szef sztabu rtm. Witold Morawski), która składała się z 2. Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich pod dowództwem mjr Rudolfa Ruppa,

8. Pułku Ułanów im. Księcia Józefa Poniatowskiego pod dowództwem rtm. Kornela Krzeczunowicza, 9. Pułku Ułanów Małopolskich pod dowództwem mjr Stefana Dembińskiego; Kombinowanego Dywizjonu Arytlerii Konnej (dowódca mjr Leon Hózman - Mirża - Sulkiewicz) składającego się z Baterii 1. Dywizjonu Artylerii Konnej, 3. Dywizjonu Artylerii Konnej i 6. Dywizjonu Artylerii Konnej.

Pierwsza Dywizja Jazdy była już od 12 tygodni w nieustannej walce z armią Budionnego. Wprawiła się w walce z tym szczególnym przeciwnikiem, znała jego zwyczaje, taktykę walki i była gotowa do ostatecznego z nim boju. Poznała to przez liczne, bolesne doświadczenia walk odwrotowych, w których poniosła ciężkie straty. Składała się jednak z tak doborowych oddziałów, że nie tylko nie straciła dobrego ducha, ale ponadto żywiła głębokie pragnienie odwetu. Tajemnica powodzenia 1 Dywizji Jazdy tkwiła w jej bitności.14

Droga do ostatecznego zwycięstwa nie była łatwa. Trakt, którym maszerowaliśmy przemienił się w krótkim czasie w rozmokłe bezdroże (deszcz padał bez przerwy przez 2 dni). Konie zapadały do stawów skokowych, armaty grzęzły po osie. Zziębliśmy do kości (?). 7 brygada, przepuszczona na zmianę na czoło dywizji, posuwa się wolno w niepojętym błocie. Stan fizyczny przemoczonych oddziałów jest godny pożałowania. Brygada dochodzi dopiero wieczorem do Komarowa15 (30 sierpnia), gdzie nawiązuje łączność z 13 Dywizją Piechoty.

Cała Dywizja Jazdy liczyła pod Komarowem 1,5 tysiąca żołnierzy, około 70 ciężkich karabinów maszynowych i około 12 - 16 dział. Armia Konna Siemiona Budionnego składała się natomiast z czterech Dywizji Kawalerii (4, 6, 11, i 14) oraz Brygady Specjalnej. Pod Komarowem liczyła ponad 6 tysięcy żołnierzy, około 350 ciężkich karabinów maszynowych oraz około 50 dział.16

31 sierpnia 1920 r. ludność Komarowa i okolic stanęła w obliczu walki z wrogiem. Ludność witała nas z oznakami wielkiej radości i dziwną rzewnością. Przypominam sobie dokładnie kilku starych wieśniaków, którzy widząc nadciągające wojsko polskie klękali na nasz widok, modląc się do Najwyższego o zwycięstwo dla swoich. Ksiądz prowadził procesję wokoło kościoła i z monstrancją w ręku błogosławił przyciągającemu wojsku. Zdejmowaliśmy pobożnie czapki, a na sercu robiło się nam raźniej. Nigdzie więcej nie spotkałem takiej szczerej serdecznej przychylności dla żołnierza jak w tych stronach. Żaden ułan i koń nie opuścił głodny ich gościnnych progów, a co ważniejsza, unosił ze sobą cząstkę ich serca i świadomości, że walczy za wielką i sprawiedliwą sprawę.17 Ppr. Bronisław Wojciechowski z 9 Pułku Ułanów Małopolskich wspominał ten dzień: A zwycięstwo było nam w tym dniu pisane. Zwiastowało nam o tem nasze przeczucie własne, tajemne. Zwiastowały działa nasze, które grzmiały jakoś więcej tryumfalnie, niż dni ubiegłych. Zwiastowały dzwony zwycięstwo co biły w kościele pobliskim, gdzie przed godziną ksiądz z monstrancją błogosławił nas, jadących na bój śmiertelny. Klęczeli wieśniacy przed chatami błagając Pana Zastępów o zwycięstwo dla braci, szlochały kobiety, wyciągające ręce ku niebiosom i żegnając nas pobożnem "Boże błogosław", kiedyśmy w pędzie już bitewnym gnali za wrogiem. A słońce jasne i piękne po raz pierwszy od dni wielu uśmiechało się ku nam w tysięcznych blaskach i wzniecało pełną radość życia.

Bój konny pod Komarowem trwał cały dzień, a przedpołudniowa walka prawie trzy godziny. W boju wzięło udział sześć pułków po stronie polskiej i dwadzieścia pułków po stronie rosyjskiej. W porannych szarżach wzięły udział wszystkie stopniowo wprowadzane pułki polskie i co najmniej dziesięć pułków (według danych Budionnego) rosyjskich. Kronikarz tego boju, osobiście dowodzący rotmistrz Kornel Krzeczunowicz, tak m. in. zapisał: Owego dnia Dywizja Jazdy miała iść jako boczne ubezpieczenie 13 Dywizji Piechoty, w kierunku północnym na Cześniki. Już o godzinie 7 natyka się swoim pierwszym rzutem na oddziały armii konnej u zachodniego krańca bagien komarowskich we wsi Wolica Śniatycka i w ten sposób dochodzi na wyżynie na północ od linii bagien do największego w XX wieku, całodziennego boju konnego i śmiem twierdzić - największego od 1813 roku. Takiego boju nie było przez następne 107 lat. Okoliczności tak się złożyły, że główny ciężar walki spadł na 7 Brygadę Jazdy, którą wtedy dowodził płk Henryk Brzezowski, a uczestniczyła też 6 Brygada złożona z 1, 12 i 14 Pułku Ułanów. Przewaga konnej armii Budionnego była bardzo znaczna. Dla przebiegu bitwy pod Komarowem, bitwy zwycięskiej, najbardziej istotne były szarże pułków 7 Brygady Jazdy, wykonane w godzinach rannych. Płk Brzezowski wspominał: Była godzina 6 rano, gdy obudził mnie szef sztabu brygady i nieoceniony mój współpracownik, rtm. Witold Morawski. Pokazując mi pismo, melduje, że jest to rozkaz generała Hallera na dzień 31 sierpnia, który przed pięciu minutami wręczył mu goniec sztabu Hallera. Po przeczytaniu tego rozkazu jasne mi było, że muszę działać samodzielnie i jak najszybciej, nie czekając rozkazów dywizji. Nakazałem więc zebrać brygadę w alarmie na zachodnim wyjściu z Komarowa, zaś dowódcy dywizji, płk. Rómmlowi przesłałem rozkaz generała Hallera z meldunkiem, że 7 Brygada rozpoczyna samodzielnie akcję wyznaczoną tym rozkazem. Po zorientowaniu się w terenie i przestudiowaniu mapy wiedziałem, że muszę zająć jak najprędzej wzgórze 255, na północ od Wolicy Śniatyckiej. Był to punkt dominujący, który umożliwiał obserwację aż po Sitno. Posiadanie tego wzgórza zabezpieczało 6 Brygadzie podejście i dawało podstawę do rozpoczęcia właściwej naszej akcji, jednym słowem, wzgórze 255 było kluczem sytuacji. Na całym długim południowym stoku wzgórza 255, które ciągnie się w kierunku wschodnim na Śniatycze, nie mogłem na razie stwierdzić nieprzyjaciela; artyleria nieprzyjaciela strzelała z kierunku Cześniki. 2 Pułk Szwoleżerów i 8 ułanów zbierały się szybko. 9 pułku nie było, miałem więc tylko dwa pułki.

Bitwę rozpoczął (około godziny 7) 2 Pułk Szwoleżerów Rokitniańskich liczący wówczas około 200 szabel. Dowódca pułku mjr Rudolf Rupp relacjonuje, że około godziny szóstej otrzymał od płk. Brzezowskiego, dowódcy VII Brygady, rozkaz ruszenia w szarży przedniej, z Komarowa na północ, przez Wolicę Śniatycką, z zadaniem opanowania wzgórza nr 255 i poruszania się na Cześniki.

Wzgórze nr 255 to łagodne wzniesienie na północ od Wolicy Śniatyckiej. Widać stamtąd Komarów i bagniste tereny Ruszczyzny, na zachód lasy, a na północ niewielkie kępy leśne, Cześniki, Kolonię Niewirków i Niewirków. Zaledwie czoło kolumny wysunęło się na północ od zachodniego krańca Wolicy Śniatyckiej otrzymaliśmy ogień (...)artylerii nieprzyjacielskiej, która ostrzeliwała rozwiniętą kompanię piechoty (...) Otrzymałem meldunki od pojazdów, które donosiły, że kawaleria nieprzyjacielska w większej ilości zbiera się na polach na południe od Cześnik, tabory zaś posuwają się na drodze Cześniki - Niewirków. Rozwiniętymi szwadronami, wydzielając odwód w sile jednego szwadronu, ruszyłem kłusem do szarży. W pierwszym okresie walki osiągnąłem wzgórze 255 i wysunąłem się z pułkiem na pola ok. 1 km na wschód od Nowej Wolicy. Na przedpolu dostrzegało się liczne podjazdy nieprzyjacielskie. Przed moimi oczami stanęła wspaniała panorama pięknego obrazu oraz miły dla oka żołnierza widok uciekających w nieładzie na Niewirków taborów nieprzyjacielskich (...). Po szarży nastąpiło silne przeciwnatarcie nieprzyjaciela.- pisze płk. Rupp.

Była godzina 8, gdy szwoleżerowie zajęli Wolicę Śniatycką, szybko doprowadzono im konie, by jak najszybciej zajęli grzbiet 255. Szwadrony 8 Pułku Ułanów oczyszczały zaś wieś Antoniówkę, przy czym zdobyły cały tabor samochodów sztabu Budionnego. Tymczasem Pułk Szwoleżerów - dosiadłszy koni - wysłał patrole bojowe, sam zaś zaczynał podchodzić pod górę. Szedł on wzdłuż drogi Wolica - Cześniki: na wschód wzgórza 255 wysłałem z odwodu 2 szwadron 8 Pułku Ułanów. Patrole szwoleżerów nie doszły jeszcze do szczytu góry, kiedy nagle ukazały się na horyzoncie duże masy kawalerii: pędziły one w kierunku południowo - zachodnim. Dopiero po chwili masa ta rozdzieliła się na duże kolumny, z których jedna skierowała się wprost na południe na 2 Pułk Szwoleżerów. Druga pędziła na Bródek. Cała moja uwaga skierowana była na masę, która z góry waliła na szwoleżerów. Widziałem, że pułk ten tak potężnego uderzenia wytrzymać nie jest w stanie i że będzie w krótkim czasie z dużymi stratami zepchnięty na Wolicę Śniatycką, a może nawet zawahać się i nawróci przed szarżą. A jednak ta szczupła garstka szwoleżerów ani na moment się nie zawahała: słyszę ich zdecydowany okrzyk "hurra" i już tworzy się jedna skłębiona masa - walka wręcz się rozpoczęła. Pozostały mi jeszcze dwa szwadrony liniowe i szwadron k.m. 8 Pułku Ułanów. W tym tak krytycznym momencie podjeżdża do mnie galopem major Dembiński, d-ca 9 Pułku Ułanów, melduje swoje przybycie z pułkiem. Nocował w Tyszowcach, od godz. 5 jest w marszu i przebył już 20 km. Pokazuję mu, co się dzieje na wzgórzu i daję rozkaz do szarży. Major Dembiński galopem podjeżdża do swojego pułku, widać jak w galopie wyjeżdżają taczanki, a za nimi szykuje się pułk do natarcia. Obawiam się, że szwoleżerowie nie wytrzymają aż do przybycia 9 Pułku Ułanów i śledzę wciąż marsz tego pułku, a chociaż ułani szybko się posuwają, mam wrażenie, że trwa to bez końca. 2 Pułk Szwoleżerów wytrzymał. Szarżował raz po raz i podtrzymywał walkę konną z niezwykłym męstwem nie ustępując terenu. Walka się wzmogła.18


Jerzy Kossak "Bitwa pod Komarowem", 1938


Około godziny 10-ej uderzył 9 Pułk Ułanów. Jego dowódca major Stefan Dembiński we wspomnieniach pisał, że otrzymał zadanie przejścia do natarcia przy wsparciu artylerii osłanianej przez ułanów 8 Pułku im. Księcia Józefa Poniatowskiego.19 Na jego rozkaz ruszył 1 i 2 szwadron.

Zawahały się szeregi bolszewickie, zamarł krzyk przeraźliwy, który przechodził już w nutę zwycięstwa. A kiedy oba szwadrony, nie zważając na przewagę liczebną rozsypanych na polu nieprzyjaciół, wbijają się między nich klinem - zawracają bolszewicy w pośpiesznej ucieczce ku Cześnikom. Mimo zmęczenia poprzednich dni pędzą za nimi nasi ułani. Już dopadają pojedynczych grupek nieprzyjaciół, sieką, biją, rąbią. Konie choć upadają na mokrej zaoranej ziemi, dobywają wszystkich sił, aby jeźdźcom swoim dać możność doścignięcia wroga. Zda się pościg zmieni się w klęskę zupełną bolszewików. Coraz bezładniejsze wielkie ich kupy uchodzą przed rozhukanym, choć słabszym liczebnie przeciwnikiem.20 W momencie kiedy szala zwycięstwa zaczęła przechylać się na stronę polską bolszewicy postanowili zaangażować swoje znaczne siły, gdyż zauważyli, że za 9 Pułkiem nie podążają inne pułki. Ruszyli więc naprzód, spychając przed sobą 9 pułk, który odrywając się od nieprzyjaciela zbierał się na nowo i podrywał się do nowej szarży. Co chwilę jakiś szwadron, zepchnięty do tyłu, zatrzymywał się i natychmiast zawracał by uderzyć na nowo z jeszcze większą siłą. Linie falowały nieustannie w jedną lub drugą stronę. Nikogo nie wzruszał już potworny jęk rannych i tratowanie towarzyszy broni. Bolszewicy atakowali z coraz większą zaciekłością. Szeregi polskie zwierały się coraz bardziej, zaczęło brakować przestrzeni, konie nie dawały się już poderwać do galopu.21

Na skraju lasku między Wolicą Śniatycką a Cześnikami stoją zgrupowane nowe oddziały bolszewickie. Szereg taczanek wita nas z ukrycia gęstym ogniem. Artyleria własna i bolszewicka huczy i razi przedpole. Zabrakło tchu naszym do przezwyciężenia nowej przeszkody, wahają się chwilę. Temsamem odwrót zadecydowany. Ale za nami stoją trzy świeże szwadrony i wszystkie taczanki. Nie mogąc zwalczyć wroga w ataku wręcz, podprowadzamy go pod nie zawodzące nigdy nasze "maszynki"; tamte szwadrony przyjmą pierwsze uderzenie wroga, odepchną go, a my nabierzemy znowu sił i skoczymy ku nim. Radość ... Już widać galopujące kare konie 3 - go szwadronu, tuż obok gniadosze 4 -go, a dalej na lewym skrzydle siwki 5 - go szwadronu. Walka rozszerza się na prawo i lewo. Rzucamy się znowu w wir. I nie odróżnić już gniadych koni od karych, nie słychać w zgiełku komendy ani nawoływania. Walczą ułani w grupkach mniejszych i większych. Wytrzymują straszny nacisk wroga, to ustępując, to prąc przed siebie. Nic to, że artyleria nieprzyjacielska i nasza razi nas piekielnie, wyrwy śmiertelne czyni wśród ludzi i koni...Nic to, że tchu w piersiach naszych nie staje, a gromkie hurra kozackie grzmi coraz zuchwalej ... I znowu ustępujemy, a chwila ciężka, krytyczna.22 Widać już wielkie wyczerpanie tak u ludzi jak w koniach. W pierwszej szarży zginął ppor. Magierowski, który poległ osłaniając odwrót pułku ze wzgórza. Ginie por. Lachowicz, dowódca 4 szwadronu, jeden z najdzielniejszych oficerów pułku. Otrzymał on kulę karabinową przez lewe ramie prosto w serce.

Zginęło kilkunastu ułanów, sporo jest rannych ludzi i koni a każdy z nich to niepowetowany ubytek i osłabienie. Z troską patrzę na przerzedzone szeregi stojąc przy odwodzie - 3 szwadronie. Coraz większy nacisk wroga, coraz słabsze nasze szeregi. Drugi pułk szwoleżerów, słaby stanami zmaga się na lewo od nas. Artylerie obu stron grzmią wytrwale; przestaliśmy już odróżniać pociski własne od nieprzyjacielskich. Karabiny maszynowe grzechoczą nieustannie, dużo strat jest od ognia karabinowego. Wydaje się człowiekowi, że wpadł w jakiś kocioł diabelski, z którego nie ma wyjścia. Jest tuż przed kryzysem dramatu, jakby w akcie trzecim. W tym stanie wyczerpania sił i nerwów wyłania się z lasu od zachodu jakaś zwarta masa galopującej kawalerii. Niestety, wiadomo nam, że to nie odsiecz; to nowe zastępy kozactwa. Za nami o 300 kroków sztab brygady i bateria. 6 brygada chyba już niedaleko. Wiemy, że wytrzymać musimy bo ustąpić nam nie wolno. Meldują mi, że prawe skrzydło zachodzi też nieprzyjaciel. Trudno; karabiny maszynowe w tył na wzgórze do baterii, taczanki zabezpieczą prawe skrzydło. Na taczankach siedzi czarny jak cygan ppor. Czarnota; jego jestem pewny, spełni swoje zadanie do końca. Szwadrony są w gorączce bitwy. Wszystko się skłębiło. Nie rozpoznasz, gdzie wróg a gdzie swoi. Ogień karabinowy zlał się w jeden nieprzerwany terkot i tworzy razem z wyciem ludzkim jakąś symfonię grozy. Grzmią działa od dawna, ale teraz rozpętało się prawdziwe piekło. Odgłos wystrzałów zagłuszyły wybuchy rozrywających się wśród nas granatów. Istotnie to jakiś sabat diabelski. Stałem kilkadziesiąt kroków od swego odwodu - 3 szwadronu. Kary szwadron stopniał już dzisiaj poważnie. Liczę nań najwięcej. Wprawdzie nie ma dzisiaj Tatary, ale zastępuje go dzielny chłopak ppor. Ostrowski. Co to! Jakieś piekło wybuchło wśród tego karego oddziału! Dwa, trzy czy cztery granaty rozrywają się w samym środku. Tam gdzie przed chwilą stał cały szwadron - kupa mięsa drgająca w konwulsjach na ziemi. Resztki rozpierzchły się na wszystkie strony. 11 ludzi i 18 koni leżało w tym miejscu, dalszych 12 odniosło rany. Szwadron 3 przestał chwilowo istnieć. W mgnieniu oka doskoczyłem do baterii, tam mi objaśniono, że to ogień współdziałających baterii 13 dywizji, z którymi nie ma łączności. Kryzys osiągnął swój szczyt. Dowódca brygady wraz z rotmistrzem Morawskim kierują sami ogniem baterii. Artylerzyści z oparzonymi rękami obsługują działa, obok istna reduta karabinów maszynowych zieje żywym ogniem wprost przed siebie na wschodnią część Wolicy Śnatyckiej. Tam właśnie ześrodkowało się natarcie nieprzyjacielskie, szukające naszego skrzydła. Na szczęście bagnista łączka uniemożliwiała szybkie posuwanie się w konnym szyku. Ześrodkowany ogień zmusił nieprzyjaciela do szukania zasłony poza domami wsi. Na przedpolu kotłuje się nadal. Nie rozumiesz kto kogo bije, kto zwycięża, ale każdy doświadczony żołnierz czuje, że długo nie trzeba będzie czekać na załamanie - musi ono nastąpić lada chwila. Zdawałem sobie sprawę, że pułk poniósł bardzo ciężkie straty, że napięcie nerwowe jest ogromne, że jeżeli nastąpi załamanie i odwrót, to będzie on ucieczką, której się nie da tak łatwo opanować. Potrzebne będą do tego świeże oddziały. Osobiście nie miałem już żadnych odwodów, a zatem straciłem możność interwencji. Znając swoich oficerów wiedziałem, że nie ustąpią żywi z placu; dalsza ingerencja w walkę była bezcelowa. Doskoczyłem więc do moich karabinów maszynowych, zsiadłem ze swojej broczącej krwią kasztanki i postanowiłem tu pozostać dla zorganizowania ewentualnej osłony odwrotu. Do załamania szczęśliwie nie doszło.
23

Do pomocy wkroczyła 6 Brygada Jazdy, którą najpierw dostrzegli bolszewicy. Widząc ją i wiedząc , że nie są w stanie wytrzymać dłuższej walki zaczęli wycofywać się z placu boju na północ. W czasie ostatniej, najcięższej szarży 9 Pułku Ułanów, przybywa na plac boju pomoc od wschodu. Rotmistrz Tadeusz Komorowski, sam ranny z przestrzeloną ręką, podprowadza co tchu w końskich piersiach swój 12 Pułk Ułanów Podolskich. To najpierwszy oddział 6 Brygady Jazdy, który wkracza do bitwy i odciąża prawe skrzydło 7 Brygady.24

12 Pułk Ułanów przeprawił się na pole bitwy z Wolicy Brzozowej, przez szeroki pas podmokłych łąk, na Śniatycze i Wolicę Śniatycką. Było tak grząsko, że konie zapadały się po brzuchy w błocie. Pułk wydostał się na grzbiet wzgórza, z którego widać było zbliżającą się w zwartej kolumnie brygadę Kozaków kierującą się na prawe skrzydło 7 Brygady Kawalerii pod Wolicą Śniatycką.25 Wtedy cały 12 Pułk runął z góry na maszerującego spokojnie w dole przeciwnika, który nie przeczuwając żadnego niebezpieczeństwa i niespodziewanego natarcia wycofywał się nie stawiając oporu, uciekając czym prędzej na północ. Znakomicie przeprowadzona szarża 12 Pułku, z każdej strony widoczna, zrobiła wielkie wrażenie. Dzięki temu natarcie bolszewików na 7 Brygadę osłabło. Było to około godziny 11-ej. W tym samym czasie od strony Komarowa przybył galopem płk Konstanty Plisowski, a za nim 1 i 14 Pułk Ułanów. Jak huragan ruszył do walki zmiatając przed sobą wszystko co napotkał. W słońcu błysnęły szable ułańskie. Jak łan maków zakwitły czerwone otoki Krechowiaków (1 pułk), którzy rozwinięci w ławę zbliżali się szybko wraz z Jazłowiakami (14 pułk). Jak nawałnica wpadli na pole bitwy i w ciągu kwadransa oczyścili cały plac z wojsk bolszewickich. Pośpiesznie cofały się groźne przed chwilą watahy. Czego nie dokonały kule karabinów maszynowych i dział, kończyła szabla ułańska. Plac boju pozostał przy nas.26

Zdecydowane wkroczenie 6 Brygady, uzgodnione szczęśliwym zbiegiem okoliczności z warunkami czasu i potrzeby, doprowadza w krótkim czasie do zupełnego przełomu położenia, dając dywizji całą pełnię zwycięstwa. Nie dłużej jak po upływie dalszej pół godziny pustoszeje przedpole. Kozacy odskakują na Cześniki. Wzgórze 255 jest znowu w naszem ręku. Tam przenosi się teraz dowódca dywizji. Oddziały 6 Brygady dokonują krótki pościg za uchodzącym przeciwnikiem. Powoli nadchodzi południe. Obserwujemy jak po drodze prowadzącej z Miączyna na Werbkowice, ciągnie się długi sznur taborów. Są one odgrodzone pasmem mokradeł i nie można do nich dojść. Artyleria wzięła je pod ogień, stwarzając niesłychany popłoch.27

O godzinie 11.30 zakończyła się poranna I faza bitwy. Bohaterem tej bitwy była 7 Brygada płk Henryka Brzezowskiego, która wzięła na siebie główny ciężar walk i od rana walczyła na polu bitwy. Wreszcie mogła odpocząć po kilkugodzinnej wyczerpującej walce.

9 pułk poniósł w ostatniej chwili bardzo ciężkie straty. Dowódca 3 szwadronu ppor. Ostrowski umierał na naszych rękach wskutek urwania nogi przez granat, por. Niesiołowski Zdzisław dowódca drugiego, umierał z powodu postrzału w brzuch, a por. Wania leżał ciężko kontuzjowany. Kilkudziesięciu ułanów bądź zabitych bądź rannych ubyło z szeregów. Straty w koniach były jeszcze liczniejsze.28

Niezwykłym zjawiskiem tej niezwykłej bitwy było to, że mieliśmy przerwę na obiad. Rzadko coś podobnego zdarza się w bitwie pieszej, a nigdy konnej. A jednak w tym wypadku była to zupełnie naturalna przerwa dla odpoczynku, bo nasze konie były już wykończone. (?) Podciągnęliśmy z pobliskiego Komarowa kuchnię i wozy furażowe i karmiliśmy ludzi i konie, ale śpieszyliśmy się aby być gotowymi na oczekiwany pościg.29 Wszyscy byli bardzo zmęczeni i wyczerpani.

cdn.

Przypisy:
  1. Tadeusz Machalski, Ostatnia epopeja, B. Świderski - Londyn 1969, s.7
  2. op. cit.
  3. op.cit.
  4. op.cit.
  5. A. Pragłowski, Kto zwyciężył ?, op.cit.
  6. Stefan Dembiński, 9 Pułk Ułanów pod Komarowem, [w:] Epizody kawaleryjskie, Warszawa, 1939
  7. Brzezowski
  8. Bogdan Królikowski, Ułańskie lato, Lublin 1999, s. 232
  9. Wspomnienia rotmistrza 9 Pułku Ułanów Małopolskich Bronisława Wojciechowskiego, 31 sierpnia 1921 r., Poczapy
  10. T. Machalski, op.cit.
  11. Wspomnienia rtm. B. Wojciechowskiego, op.cit.
  12. S. Dembiński, 9 op.cit.
  13. Aleksander Pragłowski, Wspomnienia
  14. T. Machalski, op.cit.
  15. Wspomnienia rtm. B. Wojciechowskiego, op.cit.
  16. S. Dembiński, op.cit.
  17. op.cit.
  18. Kornel Krzeczunowicz
Powyższy tekst pochodzi z książki "Komarów. Ocalić od zapomnienia" część 2 autorstwa: Anny Wojdy i Beaty Biszczan. (Zamość 2006) i jest opublikowany za zgodą autorów.


autor / źródło: Anna Wojda, Beata Biszczan
dodano: 2007-08-31 przeczytano: 4030 razy.



Zobacz podobne:
     Ułanom 1920 roku - "Namysłowiacy" / 2012-08-31
     Na komarowskich polach pogonią bolszewików / 2012-08-22
     Koncert "Namysłowiaków" w 92. Rocznicę Bitwy pod Komarowem / 2012-08-03
     Komentarz Wójta Gminy Komarów-Osada do artykułu: Komarowscy kawalerzyści zostaną "ułanami Don Kichota"? / 2012-06-22
     Komarowscy kawalerzyści zostaną "ułanami Don Kichota"? / 2012-06-04
     Miasto przyznało dotacje na imprezy kulturalne / 2012-02-24
     Szarża pod Komarowem, bolszewik został pobity / 2011-09-02
     Pamięci uczestników bitwy pod Komarowem, 91. rocznica wielkiej bitwy / 2011-08-23
     Szarża pod Komarowem 2010 / 2010-08-30
     Na planie filmu "Bitwa Warszawska 1920" / 2010-08-30
     Budionny pod Zamościem / 2010-08-24
     Rocznica bitwy pod Komarowem Świętem Kawalerii Polskiej / 2009-10-12
     Tomasz Dudek: "Dowodziłem prawdziwą bitwą" / 2009-09-09
     Pogonią bolszewików pod Komarowem / 2009-08-24
     Zapowiedź wielkich wydarzeń / 2009-08-07
     Powstanie Izba Pamięci bitwy pod Komarowem / 2009-02-27
     Zatęsknili za wojenką / 2009-02-26
     Ostatnia szarża. Rekonstrukcja bitwy pod Krasnobrodem / 2008-09-27
     Szable do boju lance w dłoń, Bolszewika goń! / 2008-09-04
     Rekonstrukcja bitwy pod Tomaszowem Lubelskim / 2008-09-03

Warto przeczytać:









- - - - POLECAMY - - - -




Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu - Twoje źródło informacji

Wykorzystanie materiałów (tekstów, zdjęć) zamieszczonych na stronach www.zamosconline.pl wymaga zgody redakcji portalu!

Domeny na sprzedaż: krasnobrod.net, wdzydze.net, borsk.net, kredki.com, ciuchland.pl, bobasy.net, naRoztocze.pl, dzieraznia.pl
Projektowanie stron internetowych, kontakt: www.vdm.pl, tel. 604 54 80 50, biuro@vdm.pl
Startuj z nami   Dodaj do ulubionych
Copyright © 2006 by Zamość onLine All rights reserved.        Polityka prywatności i RODO Val de Mar Systemy Komputerowe --> strony internetowe, hosting, programowanie, bazy danych, edukacja, internet