Tym wydarzeniem interesować się będzie naprawdę każdy. Nawet jeśli będzie twierdził, że zupełnie go to nie obchodzi, to na pewno postara się zasięgnąć informacji o przebiegu imprezy. Przynajmniej w sensie zapytania: "Jak poszło naszym?". Można mieć w totalnym poważaniu rozgrywki klubowe, można kompletnie nie odróżniać Barcelony od Realu, Bayernu od Borussi lub Milanu od Juventusu, ale kiedy do gry wchodzą reprezentacje narodowe, to przynajmniej wypada wykazać zainteresowanie tą kwestią. I tak też będzie przez najbliższy miesiąc począwszy od piątku, kiedy to rozpoczną się piłkarskie Mistrzostwa Europy.

Zewsząd słychać, że po raz pierwszy od lat skład polskiej kadry na tak wielki turniej jest naprawdę zacny. Nasi reprezentanci w większości występują w klubach uznanych na całym świecie. Do tego naprawdę grają np. w Bayernie, Sevilli czy Torino, a nie jedynie wychodzą na zmiany lub grzeją ławy. Czy tak jest naprawdę? Może i faktycznie jest teraz lepiej, ale tylko nieznacznie. Wszak 14 lat temu - na Mundialu w Korei - mieliśmy bramkarza z Liverpoolu, parę stoperów z Schalke i pomocnika z ligi francuskiej. Cztery lata później golkiper był z Celniku, wsparty dwoma kolegami z Arsenalu i Manchesteru United, do tego postaci m.in. z Bayeru Leverkusen, Szachtara, Anderlechtu, Auxerre czy Borussi Dortmund, a także plejada z bardzo solidnej wówczas Wisły Kraków. A w ostatnim EURO, granym na rodzimej ziemi, mieliśmy aż trzech podstawowych graczy z Dortmundu, bramkarza z Arsenalu, no i całą armię zaciężną z Francji i Niemiec. Jak wyszło, wszyscy wiemy.

Nie podsycajmy zatem nastrojów, zwłaszcza biorąc pod uwagę ostatnie dwa sparingi kadry. Ani przegrana z Holandią (bardzo zresztą solidną w tegorocznych meczach towarzyskich granych zawsze z klasowymi rywalami), ani bezbramkowy remis z Litwą powodów do spokojnego snu nam z pewnością nie dostarczyły. Niepokoić musi zwłaszcza nieporadność w obronie, która na pewno podczas mistrzostw będzie miała dużo więcej pracy. Pewnie, że wobec powiększenia stawki czempionatu do 24 zespołów wyjście z grupy należy do naszych niepisanych obowiązków. Niemniej na więcej osobiście nie liczę wcale.

Na czas mistrzostw w Zamościu przy amfiteatrze miała powstać strefa kibica. Miała, ale nie powstanie, a to z powodu roszczeń Polsatu, który za postawienie takiej strefy zażyczył sobie 165 tysięcy złotych. Przez to pojedynczy zamojscy klienci działają na własną rękę i zamawiają u swych operatorów kablowych lub satelitarnych dwa kanały specjalnie uruchomione na okres czempionatu.

Niemniej tym, którzy nie mogą się zdecydować na wydanie pieniędzy na dodatkowe programy pokazujące bez reklam EURO, chciałbym przypomnieć pewną rzecz. Za niemal identyczną sumę można kupić karnet na tegoroczną edycję Zamojskiego Lata Teatralnego. Śmiem twierdzić, że tutaj ilość wrażeń będzie co najmniej podobna w stosunku do wydarzenia piłkarskiego.