|
|
 Teksasy zagrają na Rawie - wywiad z Krzysztofem Nowakiem, basistą Teksasów Już w najbliższą sobotę w katowickim "Spodku" odbędzie się 26 edycja Rawa Blues Festival.
Gwiazdami tegorocznej edycji są: Roy Rogers, Nora Jean, Bruso, Paul Geremia
oraz jak co roku Irek Dudek.
Na malej scenie, w konkursie zagrają lubelsko - zamojskie Teksasy.
Przez pół roku grał razem z zamojskim gitarzystą, Markiem Skórką w orkiestrze cyrkowej - konferansjer zapowiadał ich jako "Blues Brothers". Grał z Markiem Raduli, z braćmi Cugowskimi, wystąpił na Festiwalu Opole 2001, na lotnisku w Radawcu grał przed 50 tysięczną publicznością... Krzysztof Nowak - basista zespołu Teksasy.
Skąd się wzięła nazwa Teksasy, pisane w dodatku przez "ks".
Kiedyś w Polsce, za czasów "komuny" można było kupić rodzimy produkt, nazywany teksasami - podróbkę spodni jeans. I my też jesteśmy taką podróbką prawdziwego profesjonalnego zespołu, w dodatku grającego "texańskiego" bluesa.
Na waszej stronie internetowej jest informacja o nowej płycie. Opowiedz coś o niej i kiedy będzie dostępna w sprzedaży.
Muzyka bluesowa jest w wielkiej niszy. W Polsce większość bluesowych zespołów utrzymuje się z własnego managementu, czyli któryś z członków zespołu jest managerem, któryś  dodatkowo kierowcą. Blues w Polsce mało kosztuje dlatego nie ma żadnych inwestycji. Nie ma u nas mecenasów, którzy by zainwestowali w zespół. Jeśli komuś się uda wydać i sprzedać tysiąc egzemplarzy płyty, to będzie wielki sukces. Bluesa nikt nie chce tutaj reklamować, on żyje sobie własnym życiem.
Materiał, który nagraliśmy czeka na nasze prywatne posunięcia, musimy znaleźć pieniądze i dopiero wówczas płyta się ukaże.
A jeśli chodzi o zawartość... Blues to jest na pewno, blues bardzo wesoły z polskimi tekstami.
Większość utworów jest naszej produkcji, przez nas zaaranżowana. Jedynym nie naszym utworem jest "Wakacje z blondynką" do słów Jonasza Kofty.
Jeśli uda nam się wydać tę płytę będzie to nasz debiut fonograficzny, poprzedni materiał nie został do tej pory wydany i chyba już nie zostanie.
To jest chora sytuacja, gdyż gramy już 7 lat i wydajemy dopiero pierwszą płytę.
Grałeś kiedyś w "Braćmi"- zespołem braci Cugowskich, dlaczego się z nimi rozstałeś i czy nie żałujesz teraz swojej decyzji.
Miałem epizod muzyczny z braćmi Cugowskimi, wystąpiłem z nimi na Opolskim Festiwalu, bodajże w roku 2001. Jednak nasze drogi się rozeszły, rozstaliśmy się w przyjaźni i dalej utrzymujemy dobre kontakty. Nie żałuję odejścia z zespołu, w Teksasach gram to co lubię i ta muzyka sprawia mi wiele radości, gra z Cugowskimi kosztowała by mnie wiele wyrzeczeń.
Skąd się wzięły twoje kontakty z lubelskim rynkiem muzycznym.
Parę razy wystąpiłem w lubelskim klubie Graffiti na jam?ach. Zauważył mnie tam Marek Raduli i zaproponował współpracę. Zagrałem w jego muzycznym projekcie na kilku imprezach i tak to się zaczęło. Później współpracowałem z braćmi Cugowskimi, zrobiliśmy wspólnie program koncertowy. A dalej to już Teksasy, choć w międzyczasie brałem, i biorę udział jeszcze w kilku innych projektach muzycznych.
Jak myślisz, dlaczego nasz region jest tak ubogi muzycznie, dlaczego żadnemu z zespołów nie udaje się przebić do czołówki, zaistnieć w mediach.
Na pewno ma na to wpływ traktowanie naszego regionu jako Polska B, ta gorsza część kraju, niemalże Ukraina.
Dodatkowo nie dopuszcza się do kultury ludzi prężnych, ludzi, którzy chcą coś zmienić. Już sam fakt, że nie ma tu gdzie zagrać świadczy o zaangażowaniu rodzimych ludzi kultury.
A kiedyś było tutaj mnóstwo imprez, można było pograć, czy porozmawiać z ludźmi z Polski, podejrzeć ich warsztat.
W Zamościu nie ma ludzi zainteresowanych promowaniem rodzimej muzyki. Pamiętam czasy, że w "Koszu" były problemy z załapaniem się na grafik - tyle zespołów miało tam próby. A teraz, szkoda gadać...
W Zamościu nie mam teraz miejsca gdzie można pograć. Był okres, jeszcze nie tak dawno, że w klubie "10" co piątek grały kapele i to były fajne czasy, było się gdzie pobawić. Teraz jeszcze czasami w klubie "Spitfire" można usłyszeć muzykę na żywo.
Już za kilka dni wystąpicie na Rawa Blues Festival, który to już raz.
Rawa jest największą imprezą bluesową w Polsce i znaną chyba nawet przez "hiphopowców".
Impreza jest podzielona na 2 części - mała scena - część konkursowa i duża scena - występ gwiazd.
Na kapele konkursowe głosuje publiczność, problem polega jednak na tym, że konkurs startuje o 11 rano, gdzie tej publiczności jest zaledwie garstka. Największe szanse mają zatem kapele grające jako ostatnie. Dużo zależy od losowania.
W zeszłym roku zajęliśmy 2 miejsce, przegrywając ledwie 7 głosami...
W tym roku występujemy już po raz 5 na Rawie.
Zwycięzca małej sceny ma możliwość zaprezentowania się na dużej scenie, przed gwiazdami, dodatkowo dochodzi reklama.
Opowiedz jak powstaje wasza muzyka, skąd czerpiecie pomysły.
Opowiem jak powstał jeden z naszych ostatnich numerów pt. "Krzych".
Kiedy już wspólnymi siłami przygotowaliśmy muzykę do utworu, pojawił się problem z tekstem. Kiedyś na próbie miałem telefon od żony, że obiad już czeka, a mnie nie ma. Dostało mi się, oczywiście w formie żartów, ale mówię chłopakom - "wiecie jaka jest moja żona, no ale nic, gramy dalej". A Szela (wokalista - przyp. WB) na to "Nie martw się Krzychu, obiad będzie dziś" - i tak powstał refren piosenki.
I tak to powstaje. Ktoś przyniesie jakiś pomysł, parę dźwięków, na rozgrzewkę drugi to podłapie i próbujemy coś z tego zrobić.
autor / źródło: Waldemar Brzyski
dodano: 2006-09-28 przeczytano: 3995 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|
