www.zamosconline.pl - Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu
Zamość i Roztocze - redakcja Zamość i Roztocze - formularz kontaktowy Zamość i Roztocze - linkownia stron Zamość i Roztocze - komentarze internautów Zamość i Roztocze - reklama Zamość i Roztocze - galeria foto
Redakcja Kontakt Polecamy Komentarze Reklama Fotogaleria
Witaj w piątek, 19 kwietnia 2024, w 110 dniu roku. Pamiętaj o życzeniach dla: Adolfa, Tymona, Pafnucego.
Kwietniowe przysłowia: Sprzyja nam rok, gdy kwiecień wilgotny, nie bardzo słotny. [...]

Turystyka: Noclegi, Jedzenie, Kluby i dyskoteki, Komunikacja, Biura podróży Rozrywka: Częst. radiowe, Program TV, Kina, Tapety, e-Kartki, Puzle, Forum Służba zdrowia: Apteki, Przychodnie, Stomatologia Pozostałe: Kościoły, Bankomaty, Samorządy, Szkoły, Alfabet Twórców Zamojskich

www.zamosconline.pl Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu


\Home > Kultura


- - - - POLECAMY - - - -




Lady Makbet to ja - rozmowa z Beatą Ścibakówną

Z zamościanką Beatą Ścibakówną, popularną aktorką filmową i teatralną, prywatnie żoną znakomitego aktora i pedagoga Jana Englerta, rozmawiam o aktorstwie i rodzinie.

Teresa Madej - Pani Beato, bardzo długo kazała Pani na siebie czekać zanim pojawiła się Pani na scenie Zamojskiego Lata Teatralnego w spektaklu "Hipnoza". Myślę, że spektakl został znakomicie przyjęty, ponieważ widziałam owacje na stojąco. Czy była trema?

Beata Ścibakówna - Przede wszystkim to nie ja długo dałam na siebie czekać tylko Państwo długo nie mogli się zdecydować, żeby mnie zaprosić. Odwróciłabym te rolę bo ja nie chcę się absolutnie wpraszać. Rzeczywiście minęło dwadzieścia od mojego ostatniego tutaj pobytu na scenie teatru w Domu Kultury.
Co do tremy - ja nie pamiętam takiej tremy - szczerze mówiąc. Przed wczorajszym spektaklem ja miałam taką tremę, jaką trudno sobie wyobrazić. Nawet Rafał (Królikowski - partner sceniczny - przyp. autora) mówi: Słuchaj, daj sobie "siana". Uspokój się, może ci jakiś masaż zrobić, może napij się wody, koniaku na rozluźnienie, cokolwiek, bo nie można się tak denerwować. Ale ta trema... ja uwielbiam taką tremę bo ona nie tylko dodaje adrenaliny, ale jeszcze mobilizuje. I myślę, że to przełożyło się na jakość spektaklu. Mam nadzieję, że daliśmy z siebie wszystko. I stwierdziliśmy potem, że to był jeden z lepszych spektakli jakie w ogóle zagraliśmy, a zagraliśmy osiemdziesiąt razy. Mówię to z cała odpowiedzialnością.



Teresa Madej - Trema jest zrozumiała, bo zamojska publiczność z wyczekiwaniem patrzyła jak poradzi sobie Pani Ścibakówna przed własną publicznością.

Beata Ścibakówna - Chciałam powiedzieć dużo dobrego o widzach. Grałam w różnych miejscach i w kraju i na świecie. Znam publiczność i wiem jaka może być kapryśna. Tutaj ta moja trema wiązała się z tym, że ja zdaję sobie sprawę, że mnóstwo osób było na widowni, które są mi bardzo życzliwe, ale też były takie jak my to nazywamy "żabie oczy", które tylko patrzyły czy może mi się szpilka złamię, czy nie. Choć mam nadzieję, że ich było mniej lub w ogóle.
Natomiast chciałam powiedzieć, że publiczność była wspaniała. My mamy kilka takich tekstów na samym początku, takich "papierków lakmusowych", kiedy wiemy, że publiczność zareaguje i już ją mamy czy jeszcze musimy się starać żeby ją mieć. Bo w końcu ją mamy, zawsze ją mamy - to jest taki spektakl. Tutaj od pierwszej reakcji była z nami. I już było w środku takie rozluźnienie. Trema, adrenalina była cudowna. Takie sprzężenie między nami a publicznością - było cudowne. I to jest clue tego aktorstwa.

Teresa Madej - Teatralnego bakcyla połknęła Pani oczywiście w Zamościu za sprawą teatru Waldemara Zakrzewskiego i także Zamojskiego Lata Teatralnego. Proszę przywołać wspomnienia tamtych, odległych lat.

Beata Ścibakówna - Och, wspomnień jest mnóstwo. Nie mamy tutaj czasu żeby o tym opowiedzieć, ale był wczoraj na przedstawieniu - ja się zaraz wzruszę i będę płakała. Był mój kolega, Mirek Kicyk. Przyszedł po przedstawieniu, bardzo mi gratulował. Właśnie z nim byłam w teatrze - Młodzieżowym Teatrze Aktualności u Waldemara Zakrzewskiego, naszego szefa. On mnie tym zaraził. Przyszedł Mirek i powiedział: Pamiętasz jak ci mówiłem tutaj za tymi kulisami, że jak będziesz aktorką, to przyjadę do ciebie do teatru. Rzeczywiście - widział "Króla Leara" w Teatrze Narodowym. Teraz przyszedł po tych dwudziestu latach i oglądał naszą "Hipnozę" . Miał łzy w oczach, ja miałam łzy w oczach.
Przywołał mi te wspomnienia, kiedy razem na deskach teatru, w WDK-u jeszcze wtedy, graliśmy spektakle reżyserowane przez szefa Waldemara Zakrzewskiego i rzeczywiście tam połknęłam tego bakcyla. Tam, jak zobaczyłam przedstawienie, kiedy jeszcze nie byłam w tym teatrze, a zobaczyłam "Złotego lisa" - i pomyślałam sobie: Boże, ja chcę to robić! To jest coś tak wspaniałego, co oni tutaj prezentują, ja chce być wśród nich. Poszłam, zdałam egzamin.

Teresa Madej - A jaki był ten egzamin, bardzo trudny? Pytam o egzamin do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej.

Beata Ścibakówna - Z pewnością łatwiejszy niż do szkoły teatralnej. Pamiętam, że trzeba było nosić wiadra z wodą, ciężkie wiadra. Oczywiście nie było tej wody, trzeba było sobie to wszystko wyobrazić, pokazać, żeby to wszystko było wiarygodne. Nie pamiętam już więcej, pewnie trzeba było jakiś wiersz powiedzieć, nie pamiętam, tylko te wiadra, może dlatego że ramię mi od nich bolało.

Teresa Madej - Przez okres studiów nie było takich wątpliwości, że może jednak trudno jest.

Beata Ścibakówna - Pamiętam I rok w warszawskiej szkole teatralnej, czego nie ma w szkole w Krakowie i w Łodzi , że pierwsze dwa lata to są selekcyjne. Po I i II semestrze studenci są eliminowani, okrutnie mówiąc, wyrzucani ze szkoły. Pamiętam jak przyjechałam na pierwsze święta Bożego Narodzenia, czyli po tych pierwszych trzech miesiącach w szkole teatralnej, to jedna z moich kuzynek/cioć powiedziała: "No Beata, uważaj żebyś nie wróciła tutaj do nas na stałe". I to mi dało kopa. Nie, ja tu nie wrócę, nie dlatego, że nie lubię, ale dlatego, że chcę pracować w teatrze a w Zamościu nie ma teatru.

Teresa Madej - Wiemy już, że przyjęła pani wraz z Janem Englertem patronat honorowy nad 36. Zamojskim Latem Teatralnym. Myślę, że to bardzo cieszy organizatorów i władze Miasta również. Czy to było wyzwanie, podjęcie takiego zobowiązania?

Beata Ścibakówna - Patronat honorowy to przede wszystkim zaszczyt. On był zaproponowany dwa, czy trzy miesiące temu. Chwilkę się zastanowiliśmy, ale nie powiem, że to była długa chwila, gdyż taki zaszczyt się po prostu przyjmuje. To nie ma związku, tym razem nie miało związku z programem Zamojskiego Lata Teatralnego. Być może jeżeli poproszą nas Państwo, którzy organizują ZLT, żeby być patronem w przyszłym roku to może będziemy mieli jakiś wpływ, ale w tym roku nie było takiej możliwości. Także cieszymy się bardzo - zaszczyt, honor, prestiż.

Teresa Madej - Ja sądzę, że Państwo doskonale wypełnią tę lukę, którą pozostawił Jan Machulski. Natomiast uważam, że organizatorzy widzieliby Państwa w roli ekspertów - patronatu artystycznego.

Beata Ścibakówna - Zobaczymy, jesteśmy otwarci na różne propozycje. Jan Machulski był człowiekiem, który znacznie więcej zrobił, bo on stworzył to Lato Teatralne. Jak ja mówię kolegom aktorom o Zamojskim Lecie Teatralnym - a to, co Machulski, to lato Machulskiego, nawet tak mówią. Tak więc tu Jan Machulski, już świętej pamięci, był niezwykłą postacią dla Zamościa.

Teresa Madej - Nad czym aktualnie pracuje aktorka Beata Ścibakówna?

Beata Ścibakówna - Ja się przede wszystkim uważam za aktorkę teatralną, choć gram też w różnych serialach. Przede wszystkim jednak występuję w teatrze, a Teatr Narodowy jest moją macierzystą sceną. Natomiast teraz dostałam propozycję zagrania u Wojtka Malajkata w jego Teatrze Syrenie, żebym zagrała i współprodukowała jako producentka - spektakl "Couch life". Premiera była na West Endzie w Londynie trzy lata temu. Taka niegłupia komedia o naszym znalezieniu się w świecie biznesowym. Więc to takie troszkę inne wezwanie. Zagram Meryl Streep z "Diabeł ubiera się u Prady" - tak w skrócie.

Teresa Madej - My liczymy, że Pani pokaże się z tym spektaklem w Zamościu.

Beata Ścibakówna - Zaprosicie, na pewno przyjadę.

Teresa Madej - Czy jest taka rolą, którą chciałaby pani zagrać. Myślę, że każda aktorka/aktor marzy o roli, która jest upatrzona.

Beata Ścibakówna - Jak byłam młodszą aktorką to oczywiście miałam takie role/marzenia. A teraz szczerze mówiąc, jak przeczytałam "Hipnozę", ponieważ ja ją wyprodukowałam od początku do końca wymyśliłam wszystko. Jak przeczytałam tę rolę, to muszę powiedzieć, że to jest takie wyzwanie zagrać tą Renę w "Hipnozie", że to naprawdę może być wymarzoną rolą dla każdej aktorki, bo to jest naprawdę popis aktorstwa. Czy mam taką rolę? Mam takie szekspirowskie role, wiem że niektórych już nie zagram, jak np. Kasi z "Poskromienia złośnicy" - strasznie chciałabym ją zagrać, to jest taki temperament, który we mnie siedzi. Lady Makbet - kawałeczek pomysłu dałam w "Hipnozie". Lady Makbet - to jest taka rola, która gdzieś tam mnie jeszcze kręci, ale nie wiem, nie wiem. Zobaczymy, wszystko przed nami, a może coś innego fajnego się zdarzy.

Teresa Madej - Ja myślę, że przydarzyło się nam podczas "Hipnozy". Niezwykłe przeżycie, bowiem doświadczaliśmy niezwykłych umiejętności. Że był to popis, nie ma co do tego wątpliwości.

Beata Ścibakówna - Muszę powiedzieć, że autor Antoni Cwojdziński pisząc te fragmenty różnych ról napisał na początku tego drugiego aktu, że te teksty mogą być zmienione w zależności od tego, co aktorka grała, o czym aktorka marzy lub co aktorka chciałaby zagrać. Rzeczywiście kilka rzeczy, które on tam powstawiał to były np. z "Wesela". Natomiast "Śluby panieńskie" - to ja dodałam. Lady Makbet to ja dodałam i Alinę z "Balladyny". To były te role, które ja grałam. Ja grałam w "Ślubach panieńskich", grałam Alinę w "Balladynie". Pozamieniałam, te które on proponował, a włożyłam te, w których ja grałam lub tak jak Lady Makbet - chciałabym zagrać.

Teresa Madej - Zapytam o córkę. Czy przejawia już zdolności aktorskie, po mamusi, po tatusiu?

Beata Ścibakówna - Helena powiedziała, że ona aktorką nie będzie. Tak po prostu powiedziała. Nie wiem. Ona pięknie tańczy. Powiedziała też, że tancerką nie będzie, że to jest jej pasja. Siedem lat już tańczy w balecie. Ćwiczy, to jest jej dodatkowe zajęcie. Chodzi do szkoły muzycznej. W tym roku skończyła III klasę na fortepianie. Nie wiem kim będzie, ona na razie też nie wie, kim będzie. Ma dużo zdolności humanistycznych. Zdecydowanie jest humanistyczna i gdzieś tam ma niesamowitą wyobraźnię i poczucie humoru takie dosyć abstrakcyjne - powiedziałabym jak na dziewczynkę jedenastoletnią. Zobaczymy, ja jej do niczego nie zmuszam. Ona w niczym nie zagrała. Ona parę razy zrobiła dubbing i to jej poszło bardzo dobrze, z tego co mi mówili reżyserzy dźwięku. Nie wiem. Ona mi powiedziała, jak ja jeszcze w "Na dobre i na złe" często występowałam: Mama jak by tam była rola małej dziewczynki to ja bym może zagrała. Powiedziałam o tym moim dziewczynom. Była taka rola, ale to były wakacje, rok, czy dwa lata temu i terminowo się nie zgodziło, więc nie zagrała. Pomalutku, ja nie chcę dziecka do niczego zmuszać. Ona ma dużo fantastycznych zajęć, które uwielbia i nie chcę jej na siłę wprowadzać w ten świat, bo to jest trudny świat.

Teresa Madej - I jeszcze zapytam o pana Jana Englerta. Polubił Zamość?

Beata Ścibakówna - Tak, tak. Polubił Zamość. Nie ma z pewnością takiego sentymentu jakim ja darzę to miasto, ale lubi tu przyjeżdżać. Właśnie dzisiaj ma przyjechać.

Teresa Madej - Jeszcze raz dziękuję za ten niezwykły spektakl. Strasznie radosny i zajmujący uwagę widza od pierwszej minuty do ostatniej. Patrzyłam również na pani doskonałe kostiumy. Myślę, że urzekła pani widownię, i tak miało być. Dziękuję pani serdecznie.

Beata Ścibakówna - Bardzo dziękuję.


autor / źródło: Teresa Madej
dodano: 2011-07-05 przeczytano: 4126 razy.



Zobacz podobne:
     36 ZLT: Ścibakówna i Królikowski w "Hipnozie" / 2011-07-05

Warto przeczytać:









- - - - POLECAMY - - - -




Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu - Twoje źródło informacji

Wykorzystanie materiałów (tekstów, zdjęć) zamieszczonych na stronach www.zamosconline.pl wymaga zgody redakcji portalu!

Domeny na sprzedaż: krasnobrod.net, wdzydze.net, borsk.net, kredki.com, ciuchland.pl, bobasy.net, naRoztocze.pl, dzieraznia.pl
Projektowanie stron internetowych, kontakt: www.vdm.pl, tel. 604 54 80 50, biuro@vdm.pl
Startuj z nami   Dodaj do ulubionych
Copyright © 2006 by Zamość onLine All rights reserved.        Polityka prywatności i RODO Val de Mar Systemy Komputerowe --> strony internetowe, hosting, programowanie, bazy danych, edukacja, internet