Marzenia nie wygrywają. Gospodarze Copa America, choć bardzo nie chcieli, musieli przedwcześnie wyjść z balu. A przecież jako organizator przyjęcia mieli w planie posłuchać końcowego taktu i wychylić ostatni puchar szczęścia. Rzecz wydawała się zupełnie realna. Tym bardziej, że posiadali w swoich szeregach futbolowego wirtuoza nad wirtuozy... Pewnie zacznie się teraz jazda po Messim, że potrafi grać tylko w Barcelonie, że skuteczny tylko w towarzystwie Xaviego czy Iniesty, a w reprezentacji zawodzi. Problem tej kwestii najpełniej rozwiązuje, moim skromnym zdaniem, stwierdzenie, że Argentyna ma zawodników, ale nie posiada drużyny. Można oczywiście psioczyć, że Leo został okrzyknięty najlepszym piłkarzem globu na wyrost i nie potwierdza tego w barwach Albicelestes, ale pamiętać trzeba, że jest ciągle młodzieniaszkiem i w dorosłej piłce poistnieje przez ładnych kilka lat. Przed nim więc jeszcze niejedna reprezentacyjna szansa. Tak dla porównania, gdyby przyjrzeć się piłkarskim nadziejom w barwach biało-czerwonych, to o rok młodszy Robert Lewandowski o podobnych sukcesach może tylko pomarzyć. I na razie nic więcej. Pamiętać trzeba również, że każda drużyna prowadzona jest przez szkoleniowca, który bierze grubą kasę za to, żeby odpowiednio wybrać, posklejać i pilnować, czy całość dobrze trzyma przez 90 minut. Argentyna do trenerów nie ma chyba jednak szczęścia. Może więc najwyższa pora sięgnąć po kogoś z Europy? Skoro nawet "boski Diego" nie był w stanie ugrać sukcesu... Inne wytłumaczenie niepowodzenia Argentyńczyków raczej nie przychodzi mi do głowy. Podobnie zresztą jak stwierdzenie, że Leo Messi nie znajduje się nadal na pierwszym miejscu piłkarskiej listy przebojów.

Ciekawym za to, kto przewidział, że do końca balu nie dotrwają również Brazylijczycy. Bo jak się okazuje, nawet piłkarscy milionerzy mają potworne problemy z trafieniem z jedenastu metrów w bramkę, nie mówiąc już o pokonaniu golkipera.

autor / źródło: Tomasz Tomczewski / Gazeta Zamojska
w wersji drukowanej czytaj w
dodano: 2011-07-19 przeczytano: 2383 razy.