W ostatni sobotni wieczór hala OSiRu wypełniona była po brzegi. Zainteresowani wiedzą, że nie chodziło o imprezę sportową, choć miejsce by na to wskazywało, a o koncert zespołu Zakopower, który po raz drugi gościł już w naszym mieście. Po raz pierwszy muzycy zagrali w 2009 roku na Zamojskim Festiwalu im. Marka Grechuty (jeszcze przed zmianą nazwy festiwalu). Wtedy jednak był to krótki występ - zespół wystąpił jako jeden z zaproszonych gości, a kilka zagranych utworów pozostawiło tylko niedosyt. W sobotę zaś odbył się prawie dwugodzinny koncert, z powiększonym przez ostatnie lata repertuarem, choć na bis Marka Grechuty też nie zabrakło. "Dzikie wino" w finale śpiewali wszyscy razem na stojąco.

To bardzo budujące, że są koncerty, a może raczej zespoły, które potrafią przyciągnąć publiczność. I myślę, że nie chodzi tylko o nazwę i aktualną popularność zespołu po wydaniu płyty i wypromowaniu wszystkim znanego przeboju "Boso". To raczej potrzeba czerpania od ludzi z pasją, bo do takich niewątpliwie muzycy zespołu Zakopower należą. Ze sceny płynęła wręcz energia, która rozchodziła się wśród publiczności.

Zawsze zadziwia mnie, że na koncertach zespołów grających tak energetyzującą muzykę rozstawiane są krzesła pod samą scenę. Już pierwsze dźwięki pokazały, że ludzie nie przyszli tam grzecznie siedzieć i słuchać. Dość szybko zorganizowała się grupa bawiąca się tuż pod sceną, co systematycznie ośmielało kolejnych fanów. Wiele utworów zostało wspólnie odśpiewanych, odtańczonych, nawet zachęty ze strony wokalisty i zespołu nie były potrzebne, koncertowa atmosfera udzielała się wszystkim.

Muzyka, którą prezentuje zespół, to też szczególny fenomen. Głęboko zakorzeniona w folklorze górskim, teksty też często z gwarą, skrzypce i inne instrumenty charakterystyczne dla góralskich kapel - to się może podobać. Ryzyko jednak, że na dłuższą metę może być już mniej ciekawe, także jest bardzo duże. Jednak nie w tym przypadku - Zakopower idealnie łączy muzykę Podhala z nowoczesnym, rockowym brzmieniem. Folklor podany w ich wykonaniu podoba się coraz szerszej publiczności, zespół zyskuje na popularności a sale koncertowe w całości są wypełnione. W obecnej dobie, gdzie z każdej strony jesteśmy bombardowani muzyką komercyjną do tego stopnia, że nawet trudno zapamiętać nowe pojawiające się w showbiznesie nazwiska, zespół przyciągający tłumy na koncercie należy docenić. Bo jest to muzyka inna, oryginalna, a przy tym zagrana z pasją i zaangażowaniem godnym prawdziwych Górali z Zakopanego.

To był trzeci występ zespołu, który miałam okazję zobaczyć na żywo. Po raz pierwszy usłyszałam Zakopower w Dołhobyczowie na Europejskim Moście - Granica 803 w 2007 roku (relacje także na naszym portalu). Już wtedy zachwycili mnie swoją energią, a reakcja polsko-ukraińskiej publiczności pokazywała, że nowe spojrzenie na rdzenną polską muzykę się podoba. Kolejne koncerty, w 2009 roku na Rynku Wielkim w Zamościu i ten sobotni, tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie jest to tylko moje subiektywne odczucie. Spontaniczne reakcje zgromadzonych na koncercie ludzi także za tym przemawiają.

* * *

Przypomnijmy, że sobotni koncert ZAKOPOWER był imprezą charytatywną, z której dochód zostanie przekazany na działalność Zamojskich Amazonek i Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej w Tomaszowie Lubelskim.

- Cieszy nas, że koncerty charytatywne spotykają się z najbardziej pozytywnym odbiorem,co pokazuje, że potrafimy otworzyć się na tego typu przedsięwzięcia. Wierzymy głęboko, że z koncertu na koncert osób na widowni będzie przybywało, bowiem uraczymy się nie tylko wspaniałą dozą muzycznych uniesień, ale przede wszystkim dajemy nieocenione wsparcie i pomoc drugiemu człowiekowi. I za to my - Zamojskie Amazonki serdecznie dziękujemy. Wracałyśmy z koncertu "Boso" - w "Dzikie Wino Zaplątani" ale w ostrogach - powiedział w imieniu Zamojskich Amazonek Jadwiga Dubas.