Od soboty panują na Kresach afrykańskie upały. W zwrotnikowym powietrzu niepodzielnie królują drapieżne eskadry owadziego Luftwaffe, szachując konie niemal przez całą dobę. W związku z powyższym hodowlany porządek dnia znów uległ zmianie.
O 4.00 stado wychodzi na pasienie.
O 8.30 konie wracają do stajni, która dzięki grubym murom i solidnej izolacji zapewnia komfort termiczny o każdej porze roku. Co jakiś czas semeni, czyli Baron Mikołaj i Młody Lis, zadają siano i sprawdzają poidła.
O 12.00 wydawany jest obrok.
O 19.00, gdy bąki zaczynają zlatywać do baz, a komary dopiero szykują się do boju, stado znów idzie na pastwisko, zaś semeni rozpoczynają walkę z kobylimi bobkami i tzw. gnojem głębinowym. O zalatywaniu amoniakiem nie może być u nas mowy! Kresowy Zagończyk także idzie do pracy, oddając się głębokim rozmyślaniom hodowlanym. W tym celu wynosi na błonia wiklinowy fotel tudzież dwie butelki zimnej Perły Chmielowej Export, bardzo zacnego piwa z lubelskiego browaru. - Co on tam robi? - pyta teściowa. - Hoduje konie - odpowiada czasownik, gdyż właśnie ta część mowy udziela takich informacji.
Ok. 21.00 stado ucieka z pastwiska, gnane przez dzikie hordy komarów.

I tak to się konie hoduje na Kresach.