Przypadkowość albo wyrachowanie. Raczej to pierwsze. Drugie wynika zazwyczaj z chłodnej kalkulacji, a o to władz polskiej piłki nie podejrzewam. Meczów naszych orłów obejrzeć się więc nie dało. Nie tylko dlatego, że pozwalali się zamykać na własnej połowie Mołdawii, ale przez to, że należało za to zapłacić. Tak, to smutny precedens, bo dotychczas spotkania reprezentacji były dla wszystkich. Nawet te rozgrywane w lutym na łąkach czy pastwiskach Bliskiego Wschodu.

Wcale nie jestem pewien czy zaistniała sytuacja nie przyniesie skutków odwrotnych od oczekiwanych. Nie łudźmy się, żadne szalone pomysły politykierów w tej kwestii nie pomogą, a wyłączności na reprezentacyjne mecz nie zastrzeże Sejm czy prezydent. Bo w XXI wieku coraz bardziej liczy się kasa. Czyż za kilka lat nie stanie się tak, że prawa telewizyjne do meczów kadry za grube miliony odsprzeda związek siatkarski albo narciarski? Dzisiaj wydaje się to niemożliwe, ale jutro, po miesiącu, za rok...

To może czarnowidztwo, ale obawiam się, że sport ku temu właśnie zmierza. Małymi kroczkami, powoli i z każdym dniem narodowe reprezentacje przestają być "świętością", a stają się chodliwym (paskudne słowo) towarem. Dla większości możnych tego świata pieniądze nie śmierdzą i jeżeli tylko zwęszą interes, za nic mieć będą reprezentacyjne narodowe dobro. Obym się mylił.

autor / źródło: Tomasz Tomczewski / Gazeta Zamojska
w wersji drukowanej czytaj w
dodano: 2012-09-18 przeczytano: 2549 razy.