Chciałoby się w ciągu całego tygodnia usłyszeć, że nasz biało-czerwony sport to nie tylko spekulacje na temat dalszej przyszłości Lewandowskiego. I słyszy się. Niestety.

Ministerstwo Sportu i koncert Madonny, czyli jakieś 5 milionów w plecy. Myślę sobie, że to niezła sztuka utopić tyle kasy i nie ponieść z tego powodu żadnych konsekwencji. Gdyby to zwykły Kowalski nie rozliczył się z pięciu tysięcy, urzędy okołoskarbowe nie miałyby litości. Co innego pan premier - ten w stosunku do grzecznych ministrów jest jak kochająca matka, która wybacza wszystko. Gdy nadstawić natomiast drugie ucho, słychać zgrzyt w reformie tzw. Ekstraklasy. Miał być podział punktów, ale nic z tego, bo nie dogadano się zawczasu z klubowymi prezesami. Pewnie nie będzie więc i reformy, bo inaczej się umawialiśmy - stawia ultimatum Boniek. Zaskoczenie? Nie będzie też w Legii Ljuboji, bo zabalował. Choć i bez tego by mu podziękowano. Radovic natomiast balować może, bo jeszcze się przyda, a do tego mimo bałkańskiego temperamentu nie rzuca butami po szatni.

Gdyby tak jeszcze ponasłuchiwać, o czym głośno w sportowym świecie, to właśnie trwają mistrzostwa globu w hokeju na lodzie. O nas cisza, bo kto podnieca się trzecią ligą. Wkrótce również finały europejskich pucharów w piłce kopanej, ale o naszych drużynach przestaje się mówić jeszcze jesienią, zanim o najlepszych się zaczyna. Na otarcie łez (przynajmniej dla niektórych) pozostaje jeszcze Robert Kubica, który lada dzień weźmie udział w kolejnym rajdzie samochodowym. Przyznam się szczerze, że patrząc na ostatnie starty, życzę mu po prostu, aby cały i zdrowy dojechał do mety. Bo jest na świecie coś ważniejszego od rekordowych czasów czy zwycięstw. Ujmując istotę rzeczy delikatnie, dobrze byłoby za jakieś dwadzieścia lat móc wysłuchać informacji o Kubicy w czasie teraźniejszym. Czego też wszystkim i sobie życzę.

autor / źródło: Tomasz Tomczewski / Gazeta Zamojska
w wersji drukowanej czytaj w
dodano: 2013-05-14 przeczytano: 2530 razy.