No i wszystko jasne. Umarł Rey, niech żyje König!

Narodziny nowej siły miały co prawda być o wiele spokojniejsze, ale raz jeszcze potwierdziło się, że prawdziwy sukces rodzi się w mękach. Pokonanych pewnie mniej bolałoby, gdyby zebrali porządne bęcki, bo wtedy nie ma specjalnie czego żałować. A tak złudzenia pozostaną jeszcze długo. Jedno jest bezdyskusyjne - niemiecka piłka przestała się kojarzyć ze schematycznością i taktyką opartą przede wszystkim na przygotowaniu fizycznym. Bo na Wembley działo się naprawdę wiele w wymiarze szybkości, techniki czy boiskowej wyobraźni. A wszystko w tempie, które nasi ligowcy mieliby trudność utrzymać przez początkowe dziesięć minut meczu. Wygrał więc faworyt, choć przeciwnik stawał dzielnie, kilkakrotnie groźnie skacząc mu do gardła.

A jutro i pojutrze pół Polski i tak będzie znowu, o zgrozo, roztrząsać, gdzie zagra Lewandowski...

Młodszej z sióstr Radwańskich dawano zdecydowanie mniej szans w pojedynku z Venus Willimams niż Borussi w meczu z Bayernem. A jednak zwyciężyła. Raz jeszcze okazało się, że nieprzewidywalność sportowych wyroków nadaje sens rywalizacji.

autor / źródło: Tomasz Tomczewski / Gazeta Zamojska
w wersji drukowanej czytaj w
dodano: 2013-05-28 przeczytano: 2535 razy.