Kolorowe baloniki, słodkie frykaski i zabawki na baterie dla najmłodszych. Ipody, smatrfony i tablety dla tych starszych. Czyli w największym skrócie kolejny prezentowy Dzień Dziecka za nami.

Pociechy i owszem szczęśliwe, z rozradowanymi od ucha do ucha buziakami. Zabawiły się, rozerwały, podjadły słodkości. Prawdziwe święto! Następne już za rok. A co w tak zwanym międzyczasie? I tutaj wszyscy mamy pole do popisu. Paręnaście lat temu było nie do pomyślenia, żeby jakiś chłopak nie lubił biegać za piłką czy jeździć na rowerze. A dziewczęta wcale nie chciały być gorsze, popisując się nielichą ekwilibrystyką podczas "gry w gumę". Świat zdziałał jednak swoje, zastępując boisko monitorem, a koloryt rywalizacji odpowiednią liczbą pikseli. Co prawda, co czwarte polskie dziecko nie kończy swojej przygody ze sportową aktywnością na lekcjach wuefu, ale nie jest to wcale wynik powalający na kolana. Tym bardziej, że przedstawiam go w kontekście wartości bezcennej, jaką jest zdrowie. Zmierzając do sedna, Szanowni Czytelnicy, naszym pociechom do szczęścia w przyszłości (oczywiście poza Dniem Dziecka) potrzebne są piłki, rowerki albo karnet na basen. A przede wszystkim tatusie i mamusie stanowiący przykład sportowej aktywności. Bo lepszego prezentu niż zdrowie dla naszych dzieci nie wymyślimy.

autor / źródło: Tomasz Tomczewski / Gazeta Zamojska
w wersji drukowanej czytaj w
dodano: 2013-06-05 przeczytano: 2543 razy.