Królowa cierpi. Dostaje po łbie coraz częściej i mocniej, ale zaraza trawi od dawna cały jej królewski dwór.

Przypadki dopingu wśród mistrzów świata czy medalistów olimpiad nikogo dzisiaj nie dziwią. I to jest właśnie najgorszym efektem ubocznym licznych oszustw. Jako kibice czy widzowie tracimy bowiem wiarę w uczciwość rywalizacji. Wszechobecna staje się podejrzliwość i brak zaufania jako forma naszej samoobrony przed ewentualnymi późniejszymi doniesieniami. Zaczynamy więc podświadomie brać poprawki na dokonania największych gwiazd. Co z tego, że Usian Bolt wyjdzie z najnowszej afery czysty, skoro i tak ziarno niepewności zostało zasiane.

Iluż ludzi pomyśli sobie, że na pewno i on się szprycuje, tyle tylko, że jest sprytniejszy od kolegów. No iluż? Mimo tego, że może być (sam łapię się na tym, że nie piszę "jest") czysty jak łza. Taka jest właśnie cena dopingu w sporcie. W Tour de France świetnie poczyna sobie nasz Michał Kwiatkowski. Ale nauczony doświadczeniem nie postawiłbym nawet złamanego grosza za to, że czołowa dziesiątka wyścigu śmiga li tylko na witaminach. Oduczył mnie tego skutecznie niejaki Lance Armstrong, przez lata ikona kolarstwa. W powyższym kontekście obawiam się również tego, że nieobce od zakazanych środków są również gry zespołowe, choć o tym akurat słyszy się bardzo rzadko. I oby tak pozostało. Jedno jest pewne. Siatkarze bułgarscy przed meczami z Polakami nie musieli pakować w siebie niczego więcej niż bułka z masłem. W zupełności wystarczyło.

autor / źródło: Tomasz Tomczewski / Gazeta Zamojska
w wersji drukowanej czytaj w
dodano: 2013-07-17 przeczytano: 2587 razy.