Rzadko kogoś chwalimy. Dużo łatwiej przychodzi nam wsadzać szpilę.

Szczególnie jeżeli rzecz dotyczy przewoźników. A jednak tym razem jest inaczej. Miejski Zakład Komunikacji wpadł bowiem na pomysł po prostu świetny. Dzięki autobusowym parafrazom Zamość stał się sympatyczną cząstką olimpijskiej historii. Niestety, nie na długo.

Nie mogłem uwierzyć, że przystanek "Słoneczny Stoch" czy "Królowej Justyny" może stanowić zagrożenie dla czyichś interesów. Napisałem więc do rzecznika PKOl Henryka Urbasia i otrzymałem odpowiedź.

Następującą - w całości i w oryginale: "Uprzejmie informuję, że obowiązuje ZAKAZ stosowania w reklamie, promocji i w innych podobnych sytuacjach jakichkolwiek odniesień do wyników polskich sportowców osiąganych na ZIO w Soczi. Doceniamy szlachetny i naturalnie emocjonalny charakter zamojskiej inicjatywy, [UTF-8?]aleâ?Ś tzw. "cisza olimpijska" obowiązuje i próby np. nazwania w proponowany sposób poszczególnych przystanków MZK mogą być potraktowana jako ewidentne jej naruszenie. Ponadto na takie działania musieliby ich inicjatorzy uzyskać zgodę Polskiego Komitetu Olimpijskiego i samych zawodników - w efekcie bowiem naruszenia "ciszy" to właśnie oni ponieśliby ewentualne konsekwencje, których wymiarem maksymalnym jest pozbawienie medalu olimpijskiego i wykluczenie z igrzysk. Myślę, że nikomu z nas na tym nie zależy. Z ewentualnymi działaniami na rzecz naszych medalistów proponuję się wstrzymać i w odpowiednim czasie (najlepiej po zakończeniu igrzysk) porozumieć się z PKOl i zawodnikami".

Olimpijska akcja MZK dobiegła więc kresu. Szarość znowu zatriumfowała nad kolorytem. Z powodów wyższości litery prawa nad jego duchem. Choć można nazwać to również inaczej - absurdem, nonsensem, niedorzecznością.

autor / źródło: Tomasz Tomczewski / Gazeta Zamojska
w wersji drukowanej czytaj w
dodano: 2014-02-18 przeczytano: 2579 razy.