www.zamosconline.pl - Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu
Zamość i Roztocze - redakcja Zamość i Roztocze - formularz kontaktowy Zamość i Roztocze - linkownia stron Zamość i Roztocze - komentarze internautów Zamość i Roztocze - reklama Zamość i Roztocze - galeria foto
Redakcja Kontakt Polecamy Komentarze Reklama Fotogaleria
Witaj w sobotę, 20 kwietnia 2024, w 111 dniu roku. Pamiętaj o życzeniach dla: Czesława, Agnieszki, Amalii, Nawojki, Teodora.
Kwietniowe przysłowia: Na świętego Wojciecha w polu radość, uciecha. [...]

Turystyka: Noclegi, Jedzenie, Kluby i dyskoteki, Komunikacja, Biura podróży Rozrywka: Częst. radiowe, Program TV, Kina, Tapety, e-Kartki, Puzle, Forum Służba zdrowia: Apteki, Przychodnie, Stomatologia Pozostałe: Kościoły, Bankomaty, Samorządy, Szkoły, Alfabet Twórców Zamojskich

www.zamosconline.pl Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu


\Home > Kultura


- - - - POLECAMY - - - -




Obraz musi mnie zaskoczyć - rozmowa z Marcinem Kowalikiem

Zamościanin Marcin Kowalik, absolwent Liceum Plastycznego w Zamościu i doktor Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie od piętnastu lat pracuje nad własnym wyrazem twórczości podejmując udane próby zreformowania sztuki. Rozpoznawalny i doceniany artysta malarz, z ogromnym potencjałem na przyszłość, zaprezentował najnowszy cykl obrazów "Faza lustra" w BWA Galerii Zamojskiej.

Teresa Madej: Inspiracje czerpie pan również z historii, przeszłości sztuki i tworzy nie tylko na potrzeby teraźniejszości lecz wręcz na potrzeby przyszłości sztuki. Proszę o pana definicję dzieła sztuki, współczesnego dzieła sztuki.

Marcin Kowalik: Nie chciałbym, żeby to zabrzmiało jako definicja nowoczesnego dzieła sztuki. Moim zdaniem dzieło sztuki współczesne nam, to jest to samo dzieło sztuki, które było współczesne ludziom, którzy żyli wcześniej i też mieli swoje współczesne dzieła sztuki. Sądzę, że jest to rzecz działająca wielopoziomowo. Ja zajmuję się malarstwem więc odniosę się do malarskiego dzieła sztuki. Dla mnie malarstwo to coś, co działa bardzo wielopoziomowo. Na przykład dla mnie obraz działa o wiele bardziej niż każda wielowątkowa powieść, złożona, różnorodna, tekst pisany. Obraz wizualny działa bardziej niż film, jakakolwiek rozbudowana fabuła. Jest to dla mnie bardzo rozbudowana rzecz. Każdy obraz oglądam bardzo długo, wnikliwie kontempluję obraz i widzę to, co jest pomiędzy planami malarskimi. Myślę o tym malarzu, który to malował. Myślę o jego życiu, o powstawaniu jego dzieła.



Teresa Madej: Dzieło malarskie - jakie powinno mieć atrybuty/cechy, aby spełnić swoją rolę. Zdaję sobie sprawę, że to widz musi je odczytać. Pan ma swoje założenia/przesłanie, które kieruje do widza. Podejmuje pan wyzwanie odczytania przesłania dzieł z przeszłości, ale także próbuje pan zaproponować swoje przesłanie.

Marcin Kowalik: Tak. Najważniejsza w obrazach jest ta wielopoziomowość oddziaływania, to, że obraz się nie nudzi. Że można za każdym razem zobaczyć w nim coś innego, że jest ciekawy ponieważ, na tyle rozbudowany, że powinien pobudzać do wielokrotnego oglądania. Druga rzecz, konstrukcja tego obrazu czy dzieła sztuki musi zawierać w sobie taki pierwiastek twórczy, który jest jakby niezależny od człowieka. Oprócz tego, że ten artysta umiał to ładnie namalować, wykonać - jeszcze jest ta iskierka, coś iskrzy, pojawia się coś niespotykanego, nieprzewidzianego przez tego artystę. Jeśli takie coś niezrozumiałe, takie frapujące jest na obrazie, to myślę, że to jest ciekawe.

Teresa Madej: Jest pan na etapie "wsłuchiwania się" w obrazy. Na czym to polega?

Marcin Kowalik: To był etap dotyczący poprzedniego cyklu, który kontynuuję. W wielu tekstach opisuję to oglądanie (dzieł dawnych mistrzów - przyp. autora) i nazywam to oglądanie - "słuchaniem", żeby pokazać, że oglądanie to nie jest tylko taki flesz, że tylko wchodzimy i rzucamy okiem na obraz, i tyle. Dla mnie jest to proces w czasie, obraz oglądamy w jakimś czasie, ponieważ nie jesteśmy w stanie objąć całego obrazu, nie jesteśmy w stanie objąć tych wszystkich zagadnień, które może obraz poruszyć w nas w tej jednej chwili. W obraz trzeba się wsłuchać, popatrzeć, zastanowić się, czy chcemy wrócić do niego, zobaczyć kilka razy. Że to jest tak jak film; film, który sami komponujemy, a może bardziej gra komputerowa.

Teresa Madej: Powróćmy jeszcze do pierwszych inspiracji i obrazu namalowanego przez twojego tatę. Kiedy pan po raz pierwszy sięgnął po pędzel? Czy to było wynikiem jakieś iluminacji?

Marcin Kowalik: To, co pamiętam, to w I klasie liceum ogólnokształcącego.

Teresa Madej: Od zawsze bardziej interesował się pan sztuką?

Marcin Kowalik: Nie interesowała mnie sztuka, tylko po prostu żyłem w sztuce. Mój ojciec malował, na ścianach wisiały obrazy. Malował niedużo, ale te obrazy były dziwne i frapujące, ale wtedy dla mnie one były "normalne". A to nie są "normalne" obrazy, to są obrazy bardzo dziwne i bardzo ciekawe. I te jego obrazy są w moich obrazach. Moja pierwsza inspiracja, to jest mój ojciec. Robiłem nawet taki cykl na temat jego obrazów. Tata najlepsze obrazy zrobił w sierpniu 1986 r. To był jeden taki moment, kiedy zrobił surrealistyczne obrazy. Bardzo ładnie malował.

Teresa Madej: Czy już wtedy pan wiedział, że to może być pana zajęciem?

Marcin Kowalik: Dla mnie - nie. Jego obrazy były dla mnie normalne; to były rzeczy, które po prostu znajdowały w domu. Nie zastanawiałem się, że to były obrazy. Myślałem, że każdy tata maluje. Był taki moment, kiedy ja zacząłem malować z myślą, że pójdę do liceum plastycznego, na akademię. Byłem wtedy w I klasie liceum ogólnokształcącego, a Jerzy Tyburski uczył mnie tam plastyki. Do drugiej klasy poszedłem już do "plastyka" - dzięki jego namowie. To był punkt kluczowy. Gdyby nie pewne osoby, pewnie byłbym chemikiem albo lekarzem. A tu spotkałem tego pana. Plus to, co miałem wcześniej w głowie, ojciec i jego obrazy, które bardzo mocno we mnie działały, znalazły tutaj ujście. Upewniły mnie w mojej decyzji.

Teresa Madej: Porozmawiajmy jeszcze o pana inspiracjach dawnymi obrazami i przełożeniu ich na własny obraz, czyli "obraz z obrazu". Taki pomysł jest wielce oryginalny. Czy są inni artyści z takim pomysłem?

Marcin Kowalik: Wielu artystów tym się zajmuje. To jest dosyć częste - inspiracja dawnymi mistrzami. To jest powszechna rzecz, ale to co ja robiłem, to już nie jest tak powszechne, bo ja dosyć mocno się zagłębiłem w sam proces oglądania tych dawnych obrazów, w to, co się tam dzieje pomiędzy planami; poszukiwanie tego pierwiastka twórczego dawnego artysty, życia tego artysty - na podstawie tego obrazu, jakieś hipotetyczne życie. Co go doprowadziło do tego, że on namalował ten obraz? Dlaczego to zrobił? Ja te wszystkie pytania stawiałem.

Teresa Madej: To ja teraz pytam, co doprowadziło pana do tego miejsca, w którym pan jest? Kto później stał się dla pana mentorem?

Marcin Kowalik: Potem było Liceum Plastyczne w Zamościu i Maciej Sęczawa, który zapalił mnie do tego malowania. Wtedy tak naprawdę wszystko się zaczęło. Gdyby nie on, to pewnie po "plastyku" wybrałbym inny zawód jak wielu innych, zająłbym się czymś innym. On mnie "zapalił" do boju. Już w "plastyku" powstały setki obrazów. Następny etap to Akademia Sztuk Pięknych i tam profesor, z którym do tej pory współpracuję, czyli prof. Adam Wsiołkowski, u którego byłem na studiach i później robiłem doktorat, i u którego teraz pracuję jako asystent. To on powstrzymał mnie, kiedy tak bardzo się rozpędziłem z malowaniem. Zatrzymał mnie i przyszedł czas na refleksję, oglądanie tego, co się robi. Maciej Sęczawa "rozpędził" mi ten warsztat, to zamiłowanie do malowania,operowania kolorem. Te kolory, które są na obrazach - to wszystko dzięki Maciejowi. A prof. Wsiołkowski pomógł mi bardziej skupić się na obrazach, trochę dłużej nad nimi pracować. Pokazał mi tę drogę prowadzącą do głębszego myślenia o obrazach.

Teresa Madej: Poszedł pan w głąb obrazu?

Marcin Kowalik: Tak, tak. Wtedy to już jest dyplom, 2006 r. I to jest pierwszy cykl, który nie był malowaniem z natury, wtedy, to już było malowanie idei, jakiś temat, pomysł, jakiś przekaz. I pierwszy obraz, a z tego pierwszego obrazu powstały kolejne. To był cykl "Przestrzeń podróży". Później z tych obrazów zrobiłem animacje, gdzie z jednego przechodzi się do następnego. Po dyplomie było "Nieznane królestwo" w Muzeum Narodowym, mój doktorat o obrazach dawnych mistrzów. Na tamtym etapie, to jest zamknięta rzecz. Ja opowiadałem o oglądaniu obrazów, o projekcji tego, co my mamy w głowie na temat tych dawnych obrazów. Teraz rozwijam dodatkowe rzeczy, to, co było przed obrazem, czyli to pierwsze wejście, zobaczenie przestrzeni malarskiej jako dziecko, czy jako dorosły człowiek. To nie jest jednorazowa rzecz, za każdym razem, gdy patrzymy na obraz, to jest moment, krótki moment. Teraz będę rozwijał drugą rzecz, to jest ten moment "po obrazie". Oglądamy obraz, wychodzimy z tej sali i zostaje coś w głowie. To wszystko się rozwija.

Teresa Madej: Czy jest to pana sposób na zreformowanie sztuki?

Marcin Kowalik: Nie mam takich zapędów, aczkolwiek jest mi miło, jak ludzie zaczynają oglądać te obrazy. Teraz startuję z takim wykładem, w którym mówię, co możemy zobaczyć w obrazie, takie aktywne patrzenie. Nie ma sensu oglądać obrazu tak "fleszowo". Fajny, nie fajny. Gdy się człowiek zagłębi w obraz, to tak naprawdę zagłębia się w samego siebie. Te dwie rzeczy mogą fajnie działać. Może zdarzyć się jakaś interakcja.

Teresa Madej: Rozumiem, że pan zdaje sobie sprawę, że odniósł sukces? Wysoka pozycja na rynku sztuki. Jak to się przekłada na artystę?

Marcin Kowalik: Odpowiedź poprzedza śmiech. Oczywiście, z czegoś trzeba żyć. Dla mnie to jest sukces, że mogę malować, że obrazy się sprzedają, że mogę w taki sposób funkcjonować.

Teresa Madej: Mówił pan o zawartości dzieła. Swoim odbiorcom pan coś proponuje. Czy jakieś warstwie przypisuje pan większą rolę? Co jest w pana obrazie najważniejsze?

Marcin Kowalik: Zależy mi na pokazaniu pierwiastka twórczego, co już zahacza o jakąś metafizykę. To jest rzecz, która pojawia się "skądś".

Teresa Madej: Chłodna kalkulacja, aby obraz się podobał, czy obraz przemyślany do końca, taki, jakim pan chciałby go oglądać. Taki "skończony" obraz?

Marcin Kowalik: Wszystko, i to, i to. Dbam o widza, chcę, żeby obrazy też się podobały. Były ładne, cieszyły, ale nie tylko - chcę, by można było je długo oglądać. Jeśli ktoś zna opowieści dotyczące obrazu, oprócz tego sam buduje opowieść o tym, co tam się dzieje - to jest dużo dla artysty.

Teresa Madej: Czy pan jako artysta jest jeszcze "w drodze", czy wypracował już pan swój kod malarski?

Marcin Kowalik: W 2010 r. zrobiłem taki cykl "Back to basics", czyli powrót do podstaw, gdzie próbowałem zebrać swoje elementy malarskie i spojrzeć na nie - co mam do dyspozycji. Od tego czasu inaczej patrzę na swoje malowanie, bardziej świadomie używam tych elementów, wciąż dodaję nowe. W ubiegłym roku zrobiłem sobie dziesięć słoików z kolorami i cały czas ich używam.

Teresa Madej: Zauważam, że nie podpisuje pan swoich prac. To zamierzone działanie?

Marcin Kowalik: Są podpisane z tyłu obrazu, na odwrociu. Podpis na obrazie przeszkadza mi wizualnie w zestawieniu z elementami na obrazie.

Teresa Madej: A ja uważam, że pan nie musi ich podpisywać jako artysta bardzo rozpoznawalny.

Marcin Kowalik: Na obrazie jest "obraz", a to jest już liternictwo, obca rzecz. Nie jestem w stanie podpisać się z przodu, bo to zaburzyłoby cały obraz. Oczywiście mam nadzieję, że to jest rozpoznawalne, aczkolwiek ciągnę swoje malarstwo w różnych kierunkach. Jest taki nurt bardziej organiczny, bardziej syntetyczny i są bardziej abstrakcyjne rzeczy, choć wiele osób mówi mi, że to wszystko jest spójne.

Teresa Madej: Wypracował pan swoją metodę uczenia studentów ASP?

Marcin Kowalik: Nie uczę w taki sposób, że opowiadam o dawnych mistrzach i obrazach. Rozmawiamy o obrazie, jaki ktoś maluje. I nawet na początku nie interesuje mnie koncepcja studenta, co on chce powiedzieć. Tylko skupiam się na tym jak abstrakcyjnie to wygląda. Staram się zobaczyć nieskażone widzenie, takim świeżym okiem - jak to wygląda, co to jest. Dopiero później student mówi mi o swoim temacie i konfrontujemy czy jego założenia są spójne z tym, jak to teraz wygląda.

Teresa Madej: Tak powstaje dobry obraz. Czy jest w pana sztuce jakiś protest czy potrzeba zmiany?

Marcin Kowalik: Ja się nie skupiam na sztuce. Sztuka to dla mnie przegadana rzecz. Te protesty, awangardowe rzeczy. Nie mam czegoś takiego, że muszę z czymś walczyć. Jak mi się nie podobają jakieś obrazy, to ich nie oglądam.

Teresa Madej: Albo nie maluję...

Marcin Kowalik: Albo nie maluję. Tak. Tak długo maluję obraz aż ... Obraz musi mnie zaskoczyć, musi być ten element, ta iskierka, ten pierwiastek twórczy, który przyjdzie z zewnątrz, że to jest dla mnie zaskakujące. Nawet ostatnio zaplanowałem sobie obraz, zaprojektowałem i namalowałem go i byłem tak zaskoczony tym, co powstało. To jest najważniejsze. Wtedy się właśnie kończy malować obraz. To nie jest projekt i jego namalowanie. Maluję od 15 lat i zanudziłbym się, to by nie wytrzymało próby czasu. To musi być codziennie coś niesamowitego, codziennie jakiś progres, coś do przodu, coś nowego, coś innego, ale na bazie tego, co już było. To wszystko musi się fajnie budować.

Teresa Madej: Udało się panu. Gratuluję wystawy. Liczymy na kolejne. Dziękuję za rozmowę.

Marcin Kowalik: Dziękuję bardzo.


autor / źródło: Teresa Madej, fot. Janusz Zimon
dodano: 2013-01-14 przeczytano: 4350 razy.












- - - - POLECAMY - - - -




Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu - Twoje źródło informacji

Wykorzystanie materiałów (tekstów, zdjęć) zamieszczonych na stronach www.zamosconline.pl wymaga zgody redakcji portalu!

Domeny na sprzedaż: krasnobrod.net, wdzydze.net, borsk.net, kredki.com, ciuchland.pl, bobasy.net, naRoztocze.pl, dzieraznia.pl
Projektowanie stron internetowych, kontakt: www.vdm.pl, tel. 604 54 80 50, biuro@vdm.pl
Startuj z nami   Dodaj do ulubionych
Copyright © 2006 by Zamość onLine All rights reserved.        Polityka prywatności i RODO Val de Mar Systemy Komputerowe --> strony internetowe, hosting, programowanie, bazy danych, edukacja, internet